wtorek, 30 lipca 2013

N.I.N.E

Nieprzytomnie, siadając, zauważyłam, czas i skojarzyłam datę.

10 rano, 27 lipca.

Justin i ja, cóż, gównie ja, zamierzaliśmy udać się do domu Jack'a około 10:30, a dostać się tam najprawdopodobniej o 11:30 lub 12. Nie zamierzam kłamać, byłam bardzo zdenerwowana, ale gdy wzięłam wieczorem prysznic, mogłam już praktycznie iść.


W za dużej koszulce Justina i koszykarskich szortach, otworzyłam drzwi pokoju i pobiegłam korytarzem do jego sypialni. Bez pukania, lub ostrzeżenia pchnęłam drzwi, budząc Justina.

- Justin! Justin! - powiedziałam podchodząc do jego łóżka, opierając się na kolanach i skacząc w górę i w dół. - Obudź się!-Staliśmy się dla siebie bardzo bliscy. Siniaki już prawie zniknęły, a po dwóch sesjach terapeutycznych czuję się już trochę lepiej. Justin przyszedł na ostatnią i razem rozmawialiśmy. Wyjaśnił mi, że on rzeczywiście dba o mnie i chce mi pomóc przejść przez ten skomplikowany moment w moim życiu. W każdym razie między mną, a Justinem jest dobrze. Jestem naprawdę przerażona, żeby wyjść i Justin ufa mi na tyle, że nie będę próbować niczego, więc nie wiem dokładnie ile moja zmiana może potrwać. 
Przy odrobinie szczęścia nasza przyjaźń zostanie silna. 
- Zostaw mnie - powiedział sennie, przecierając oczy.
- No dalej przebieraj się. Chce iść, żeby zostać wcześniej i szybciej.
- Co? Rachel, obudziłem się dopiero, mów prościej, Boże. - powiedział Justin mrugając wielokrotnie, dotykając swojej nagiej piersi. 
- Ubierz się - poklepałam jego udo wstając - Za trzydzieści minut wyjeżdżamy.
- A od kiedy ty jesteś moim szefem? - powiedział patrząc na mnie przez swoje brudne włosy, siadając na tyłku, opierając się na knykciach po obu stronach.
- Nie jestem, ale ty nie jesteś moim szefem - zaśmiałam się ze swojego żartu.
-Tak, ale nie muszę wstawać,jeśli nie chcę, to mój dzień wolny, który wziąłem dla ciebie.-Wstał przeciągając się tylko w bieliźnie, pokazując swój ośmiopak. Nie zamierzam kłamać, jego ciało jest niesamowite.
Otworzyłam drzwi delikatnie zamykając je za sobą.- To zabawne jak wstajesz i próbujesz wejść do szafy- Chichocząc, usłyszałam szmer, a następnie zamknęłam za sobą drzwi. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy szłam do swojego pokoju. Justin i ja mamy silną więź, to znaczy, że żyjemy razem. Jeszcze nie uderzyło we mnie, że jest największą gwiazdą pop na świecie, zabrał mnie z ulicy, a teraz jak na razie jest moim jedynym przyjacielem. Mijając moje drzwi w głębi myśli, pytałam, dokąd zmierzam i uświadomiłam sobie, że jestem na świecie sama. Odwróciłam się na piętach moich stóp i otworzyłam drzwi do tego, co nazywa się teraz moim pokojem. Grzebiąc w szufladach wyciągnęłam jeansy, nosiłam je w kółko i prałam w kółko. Rzuciłam je na łóżko typu King-size *, a następnie wzięłam top z dna komody, coś co Justin znalazł w pensjonacie. Ściągnęłam z siebie wszystkie ubrania zostając tylko w samej bieliźnie. Włożyłam na siebie nowe ubrania, nie martwiąc się braniem prysznica, ponieważ zrobiłam to wczoraj. Pobiegłam do łazienki, aby umyć włosy i nałożyć niewielką ilość makijażu potrzebną na pokrycie ewentualnych, małych niedoskonałości. Kiedy nałożyłam już makijaż, schowałam swoje włosy za uszy i zaczęłam iść swoją drogą do pokoju Justina, by być przywitaną przez niego, wychodzącego z pokoju na czele ze mną.  Spotkaliśmy się na środku, a ja pociągnęłam go na dół. Nerwowość, którą czułam opadła, a jedyne co miałam zrobić to dostać się tam, a następnie wydostać.
-Rachel- Justin zatrzymał się w pół kroku, a ja kontynuowałam drogę do kuchni, wyciągając dwie bułeczki, nóż do masła, i twaróg z lodówki. Zaczęłam rozsmarowywać serek tak jak mówiłam.

-Yup?- Powiedziałam z naciskiem na "p", kontynuując przygotowywanie szybkiego śniadania.
-Nie pójdziemy tam.- Przestałam smarować serem pierwszą z bułek i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Co ma znaczyć "Nie pójdziemy tam" Justin?- Nagle moje emocje wzięły górę, a złość  rozprzestrzeniła się na mojej twarzy, jak zobaczyłam Justina stojącego bez żadnego spojrzenia.
-Nie chcę, żebyś tam wracała, mówiłem to tydzień temu, to nie jest mądre! Mógł wrócić i wiem ,ze to brzmi dziwnie.-Zaczął chodzić i przejeżdżać palcami po włosach-Stałaś sie jednym z moich naprawdę bliskich przyjaciół, nie chcę, żebyś tam wracała. To proste i ostateczne.
-Justin, jeśli mnie tam nie zawieziesz, pojadę pociągiem.
-I kto zabierze cię ze stacji kolejowej ?!- Justin spytał, podnosząc głos, napięcie rosło coraz szybciej.
-Pójdę, ja,ja zadzwonię po taksówkę, na litość Boską! Rozumiem cię, ale Jack wróci dopiero za kilka dni! Pogoda jest wspaniała! To jest zagwarantowane! On wyjechał i łowi ryby !-Podniosłam głos do jego poziomu.- Teraz mnie zostaw- Powiedziałam upuszczając nóż do masła, dokańczając bułeczki.
-Rachel-Przerwałam podając mu bułkę.
-Zaufaj mi. Myślisz ,że wróciłabym tam gdybym nie wiedziała czy on tam jest ? Nie, dziękuję, wolałabym nie wybierać się, na wycieczkę w dół piekła ponownie.-Westchnął spoglądając mi w oczy. Odwrócił się z bułką na swoim papierowym talerzu. Wziął kilka gryzów tak jak ja, a następnie wyszedł z domu do samochodu.

Godzinę Później

-Zatrzymaj się- Nerwy wypełniły moje ciało i zaczęły biec w moich żyłach, gdy kazałam zatrzymać się Justinowi przecznicę od mojego starego domu.

-Gdzie jest ten dom?- Justin spytał wpatrując się w moje oczy, a następnie spoglądając w dal.
-Za tym rogiem, mam swój telefon, więc jakby się coś działo będziesz pierwszym ,który się o tym dowie.- Schowałam telefon do tylnej kieszeni zyskując potrzebne zaufanie.-Wszystko będzie dobrze, obiecuję.-Poklepałam go po ramieniu i wyszłam , upewniając się ,że jego samochód nie jest zaparkowany. Nie był. Pokazałam Justinowi kciuki w górę i szłam dalej, Wspomnienia i myśli z tamtego czasu uderzyły we mnie.
Płacz, myśląc, że umrę tam.
Niewiedza, czy ujrzę światło dzienne ponownie.
Zastanawianie się, jak wiele moje ciało może wytrwać.
Myśli, czy obchodzę ojca poza tym ,ze wysyła mi pieniądze.
-Przestań- Powiedziałam do siebie, aby zatrzymać myśli. Wyciągnęłam kluczyk spod wycieraczki i otworzyłam drzwi. Fala szczytu, nerwowości i złości uderzyły mnie w twarz gdy weszłam do środka. Szłam powoli obserwując każdą część pokoju. Wsunęłam rękę delikatnie przez ladę odbierając uczucia. Choć złe uczucie nadal we mnie tkwi ze mną, zanim Diabeł się pojawił ,dobre wspomnienia "nas" zamieszkały w mojej głowie i były odporne na wyłączenie.
Tak, mój umysł gra w więcej, niż wystarczająco dużo gier.
Przyciągając swoje myśli przeskoczyłam przez kanapę rozrzucając poduszki, nie patrząc gdzie lecą. Znalazłam swój laptop, to co było mi potrzebne. Było tam także kilka niepotrzebnych rzeczy takich jak okruchy chipsów, długopisy wraz z kredkami. Westchnęłam zniesmaczona i udałam się w stronę drzwi, aby odnieść komputer, a następnie wrócić po swoje ubrania. Jeżeli nadal tam są, prawdopodobnie.
~Trzask~
Słysząc trzaśnięcie sfrustrowałam się tym ,że Justin nie uwierzył mi gdy mówiłam ,ze wszystko będzie dobrze.
-Justin ! Idź z powrotem do samochodu zaraz przyjdę!- Chodziłam po kanapie rozrzucając poduszki, nawet nie zadawałam sobie trudu aby to naprawić. Chciałam aby Jack wiedział ,że tu byłam i poczuł się jak gówno.
~Clunk~
-Justin!- Powiedziałam schodząc na dół przewracając oczami w frustracji.-Powiedziałam ci ja..- Spojrzałam w górę w obliczu mojego najgorszego koszmaru.

Oczy Jack'a zrobiły się wielkie gdy spojrzał na mnie, a ja na niego. Strach natychmiast przejął nade mną kontrolę.
-J-Ja myślałam ,ze jesteś na rejsie.-Jąkałam.
Diabeł zrobił krok do przodu.-Nie mogłem wziąć wolnego w tym roku.- Bez słowa pobiegłam do tylnych drzwi rzucając tysiąc dolarowy komputer, pozwalając mu się rozpaść. Ale nie to było moim największym zmartwieniem w tej chwili.
Rzuciłam się przez salon do tylnych drzwi otwierając je.-JUSTIN!- Krzyknęłam , ale Jack chwycił mnie za ramię i pociągnął  z powrotem do środka.
Śpieszyłam się mając nadzieję, że spotkam się z Justinem. Sejf i drzwi zostały zatrzaśnięte, a ja poczułam jak ktoś ciągnie mnie za włosy.
***********************************************************************************
* To chodzi o takie duże łóżko i nie wiedziałam jak to ująć więc zostawiłam King-size..
Wow ;O Rachel mogłaś posłuchać Justina.. Ale chyba każdy się tego spodziewał :D Więc Hej :) Mam na imię Weronika i będę przez jakiś czas tłumaczyć... Mam nadzieję ,ze nie jest tak źle? Jeżeli są jakiekolwiek błędy lub coś wam się nie podoba i mam to zmienić piszcie to ważne, bo pierwszy raz tłumacze jakieś opowiadanie... I chciałabym , aby było wam przyjemnie to czytać... Zaczęłam już tłumaczyć rozdział 10 więc pojawi się.. no prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu, ale to zależy, nie chcę pędzić bo oryginał ma tylko 16 rozdziałów...  Więc teraz tak :
W razie pytań- Ask 
Można też rozmawiać ze mną na- Twitterze 
I to chyba tyle.. Do następnego (Chyba ,ze nie chcecie) :)

poniedziałek, 15 lipca 2013

E.I.G.H.T

Godzinę i piętnaście minut później sesja była skonczona. Nie było tak źle jak myślałam. Ja mówiłam, a ona kiwała głową i zadała pytania, gdy skonczyłam swoją niefikcyjną historię.
- Zobacz, nie było tak źle, jak zakładałaś, nie? - powiedziała, gdy ktoś zapukał do drzwi i wszedł Justin.
- Rach, musimy iść – westchnął.
- W porządku. Dziękuję dr. Mitchel, do zobaczenia...
- Za jakiś tydzień – Madeline dokończyła za mnie.
- Dobra, do zobaczenia – z tym wyszłam za drzwi – Więc, gdzie teraz idziemy ? - zapytałam go. Nabrał powietrza i odpowiedział.
- Ponownie, nie złość się, ale zabieram cię na wywiad do stacji radiowej
- Dlaczego miałabym być zła? - zachichotałam nerwowo.
- Paparazzi.
- Co? Justin, nie chcę plotek, nie mogę być w otoczeniu zbyt wielu ludzi. Zacznę hiperwentylować lub, lub zawsze jesteś zatrzymywany przez fanów, co się stanie, jeżeli pomyślą sobie cokolwiek i zatrzymają mnie.
- Ale nic się nie stanie, po prostu pomagam ci, a jeśli coś się stanie, będę tam. Nic wielkiego.
Zaczynałam się wściekać, nie mając pojęcia co się dzieję w mojej głowie, nie mówiąc już co się stało.
- Justin! Bez obrazy, ale ja nie ufam tobie tak mocno! Jesteś dla mnie kimś kto mi pomaga! Jak, jak ja jestem pokrzywdzona, więc chcesz mi pomóc! - krzyczałam w samochodzie, ale po tym gdy to powiedziałam, to we mnie uderzyło. - Właściwie, czym ja nie jestem ? Działalnością charytatywną? Kimś lub czymś, kto chcę wzbudzić współczucie?
- Oczywiście, że czuję się źle w stosunku do ciebie, tak jest po prostu, gdy cię zobaczyłem i opowiedziałaś mi swoją historię, ja po prostu nie mogłem pozwolić cie odejść, Rachel. Jesteś moją przyjaciółką, nikim więcej, nikim mniej. - zaczęłam się uspokajać na jego kojące słowa i gdy widziałam jego piękne brązowe włosy i niesamowitą linię szczęki. Mentalnie uderzyłam siebie i skrzyżowałam ramiona.
Jechaliśmy tylko piętnaście minut, aż dotarliśmy do stacji radiowej. Siedzieliśmy w samochodzie, a paparazzi byli wokół nas, a gani zaczęli krzyczeć, najwyraźniej widząc jego tablicę rejestracyjną ‘MrB1eb3r.’ Idiota.
- Nie powinniśmy iść? - im więcej ludzi widziałam tym bardziej skuliłam się ze strachu.
- Czekamy na Kenny'ego. - gdy to powiedział, człowiek – zapewne Kenny – zapukał do okna i pomógł Justinowi i mi wyjść tyłem.
Dzwonienie i krzyki wypełniły moje uszy, zakryłam je rękoma, oślepiające światła oślepiły mnie, gdy poczułam czyjąś rękę na plecach.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, nagle moje oczy wypełniły się łzami.
Justin wysłała sygnał Kenny'emu, a ten dostał się do mnie i pomógł mi iść.
- Justin! Czy ona jest twoją dziewczyną?!
- Justin! Dlaczego ona płacze?
- Daj spokój, mogłeś mieć lepszą!
- Kim jesteś, czy ty i Justin jesteście parą?
Dźwięk krzyczących paparazzi i płaczących dziewczyn oslepił mnie od swiata zewnetrznego.
- Pomocy – powiedziałam.
- Jesteśmy w środku, jest okej – podniosłam twarz od rąk, aby zobaczyć Justina, który z zainteresowaniem patrzył na mnie
- Przepraszam, nie przedstawiłem was. To jest Kenny – on wyciągnął rękę, a ja wzdrygnęłam się z dala od niego.
- Powiem ci później – powiedział Justin idąc.
Puściłam rękę Justina, więc ta powędrowała za moje plecy i spoczęła na mojej talii, dzięki czemu czułam się bezpieczna.Chociaż znam Justina dzień i pół, już wiem że jest on godny zaufania. Wiem, dziwne prawda? Ale mój instynkt podpowiada, że jest on dobrym człowiekiem, mam nadzieję, że to prawda.
Weszliśmy do pokoju, gdzie będzie przeprowadzany wywiad, para oczu wpatrywała się we mnie, przez co czułam się niepewnie. Wiedziałam, że nie powinnam przychodzić.

Wreszcie rozmowa zakończyła się i nikt nie zadawał pytań o mnie, dzięki Bogu. Wyczerpanie przejęło mnie i byłam wykończona.
- Justin - wyszeptałam.
- Tak?
- Dziękuję.
Nagle ciemność przejęła mnie i ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam, był uśmiechający się Justin, oraz uczucie palców splatanych z moimi. 

Zatrzasnęłam drzwi z gniewu.
- Jack! Jestem chora przez Ciebie! Jesteś okrutny i zły! Mam nadzieję, że umrzesz w pieprzonym piekle! 
Natychmiast pożałowałam tego co powiedziałam, nie było dobrze czuć ręce na szyi, utrudniające mi oddychanie. 
- Puść.....mnie - Jack zacisnął jeszcze bardziej chwyt na mojej szyi. odciągnął mnie od ściany i uderzył w nią ponownie, pozwalając mi upaść na podłogę.
Nawet z tym byłam gotowa do walki.

- To wszystko na co cię stać? Zrobiłeś gorszę rzeczy! po prostu zabij mnie teraz i idź płyń! - co roku Jack i jego kumple, pod koniec lipca na cały weekend jadą na ryby, to jedyny czas, gdzie mam przerwę, tak jakby. 
Zamknął okna i drzwi, nie pozwalając mi wyjść z domu, a gdybym próbowała, nie dałabym rady, znalazłby mnie wszędzie. 



- Może to zrobię! Jesteś bezwartościowym kawałkiem gówna! Jedyną rzeczą, w czym jesteś dobra to seks! W ssaniu tak samo! Bezwartościowa pizda!
Zaczął grzebać coś w stoliku podczas rozmowy.
- Nigdy nie robisz tego co ci mówię! Nie potrafisz gotować! Jesteś brzydka jak cholera. nigdy nie pieprzyłem gorszej dziewczyny niż ty! - usłyszałam trzask kiedy podszedł.
- Być może, gdyby nie te wszystkie rzeczy, nie zrobiłbym tego - z tym pociągnął za spust.


- Rachel! Rachel! Obudź się! Wszystko w porządku? - Drżenie ciała mojego przyjaciela - Justina - zaskoczyło mnie.
- Myślę, że to zły sen. Na prawdę zły sen. - stwierdziłam potrząsając głową, wychodząc z samochodu. Podał mi swoją rękę, jedna ja od razu pobiegłam do domu, do pokoju gościnnego, zatrzaskując za sobą drzwi.
Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Nienawidziłam Jack'a, chciałam go zabić, chciałam go zabić tak jak on zabił mnie w moim śnie.

Usiadłam na łóżku i tylko płakałam i płakałam. Nienawidzę życia. Jack zrujnował moje, mój tata zmarł, moja mama uciekła, a moi przyjaciele są w domu. Słyszałam pukanie do drzwi wiele razy; każde z nich ignorowałam.

 

30 Minut Później


Oparłam się o zagłówek, myśli krążyły po mojej głowie, gdy jedna pojawiła się i wiedziałam co robić.
Wstając, udałam się do pokoju Justina, nie zadając sobie trudu by zapukać. Justin siedział półnagi przy komputerze, najprawdopodobniej na Twitterze lub Facebooku, pisząc z fanami. 
- Dziś jest 26 lipca! Jutro jest 27 lipca! - skrzeczący głos wydostał się z moich ust.

- Więc?
- Jack jest na rybach! Chce wrócić i pożegnać się z przyjaciółmi i odebrać swoje rzeczy. - miałam dużo odwagi mówiąc to - przyzwyczaiłam się do tego. 
Justin miał wymówkę.
- Nie, mam pracę i to nie jest bezpieczne.
- Pójdę tam sama! Justin! Przyzwyczaiłam się do tamtego miejsca, równie dobrze mogę odebrać swoje rzeczy. ukryłam je, a on nie ma pojęcia gdzie, zwłaszcza mój komputer! Proszę! Gdybym miała wrócić, on nie oczekiwałby, że wrócę tak szybko!
- Rach-
- Justin!Proszę!
Ponad piętnaście minut przekonywała go, żeby mnie puścił, wygrałam. Jutro jadę odebrać swoje rzeczy i pożegnać się z przyjaciółmi.
 

********
No nie wiem Rach, czy to dobry pomysł, żebyś wracała... mam złe przeczucia...

Tak, wiem rozdział miał być 14,ale jest dzień później. Przepraszam, ale bardzo-bardzo-bardzo nie chciało mi się go tłumaczyć. Przepraszam <3

Nie, nie wiem kiedy kolejny xx