poniedziałek, 15 lipca 2013

E.I.G.H.T

Godzinę i piętnaście minut później sesja była skonczona. Nie było tak źle jak myślałam. Ja mówiłam, a ona kiwała głową i zadała pytania, gdy skonczyłam swoją niefikcyjną historię.
- Zobacz, nie było tak źle, jak zakładałaś, nie? - powiedziała, gdy ktoś zapukał do drzwi i wszedł Justin.
- Rach, musimy iść – westchnął.
- W porządku. Dziękuję dr. Mitchel, do zobaczenia...
- Za jakiś tydzień – Madeline dokończyła za mnie.
- Dobra, do zobaczenia – z tym wyszłam za drzwi – Więc, gdzie teraz idziemy ? - zapytałam go. Nabrał powietrza i odpowiedział.
- Ponownie, nie złość się, ale zabieram cię na wywiad do stacji radiowej
- Dlaczego miałabym być zła? - zachichotałam nerwowo.
- Paparazzi.
- Co? Justin, nie chcę plotek, nie mogę być w otoczeniu zbyt wielu ludzi. Zacznę hiperwentylować lub, lub zawsze jesteś zatrzymywany przez fanów, co się stanie, jeżeli pomyślą sobie cokolwiek i zatrzymają mnie.
- Ale nic się nie stanie, po prostu pomagam ci, a jeśli coś się stanie, będę tam. Nic wielkiego.
Zaczynałam się wściekać, nie mając pojęcia co się dzieję w mojej głowie, nie mówiąc już co się stało.
- Justin! Bez obrazy, ale ja nie ufam tobie tak mocno! Jesteś dla mnie kimś kto mi pomaga! Jak, jak ja jestem pokrzywdzona, więc chcesz mi pomóc! - krzyczałam w samochodzie, ale po tym gdy to powiedziałam, to we mnie uderzyło. - Właściwie, czym ja nie jestem ? Działalnością charytatywną? Kimś lub czymś, kto chcę wzbudzić współczucie?
- Oczywiście, że czuję się źle w stosunku do ciebie, tak jest po prostu, gdy cię zobaczyłem i opowiedziałaś mi swoją historię, ja po prostu nie mogłem pozwolić cie odejść, Rachel. Jesteś moją przyjaciółką, nikim więcej, nikim mniej. - zaczęłam się uspokajać na jego kojące słowa i gdy widziałam jego piękne brązowe włosy i niesamowitą linię szczęki. Mentalnie uderzyłam siebie i skrzyżowałam ramiona.
Jechaliśmy tylko piętnaście minut, aż dotarliśmy do stacji radiowej. Siedzieliśmy w samochodzie, a paparazzi byli wokół nas, a gani zaczęli krzyczeć, najwyraźniej widząc jego tablicę rejestracyjną ‘MrB1eb3r.’ Idiota.
- Nie powinniśmy iść? - im więcej ludzi widziałam tym bardziej skuliłam się ze strachu.
- Czekamy na Kenny'ego. - gdy to powiedział, człowiek – zapewne Kenny – zapukał do okna i pomógł Justinowi i mi wyjść tyłem.
Dzwonienie i krzyki wypełniły moje uszy, zakryłam je rękoma, oślepiające światła oślepiły mnie, gdy poczułam czyjąś rękę na plecach.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, nagle moje oczy wypełniły się łzami.
Justin wysłała sygnał Kenny'emu, a ten dostał się do mnie i pomógł mi iść.
- Justin! Czy ona jest twoją dziewczyną?!
- Justin! Dlaczego ona płacze?
- Daj spokój, mogłeś mieć lepszą!
- Kim jesteś, czy ty i Justin jesteście parą?
Dźwięk krzyczących paparazzi i płaczących dziewczyn oslepił mnie od swiata zewnetrznego.
- Pomocy – powiedziałam.
- Jesteśmy w środku, jest okej – podniosłam twarz od rąk, aby zobaczyć Justina, który z zainteresowaniem patrzył na mnie
- Przepraszam, nie przedstawiłem was. To jest Kenny – on wyciągnął rękę, a ja wzdrygnęłam się z dala od niego.
- Powiem ci później – powiedział Justin idąc.
Puściłam rękę Justina, więc ta powędrowała za moje plecy i spoczęła na mojej talii, dzięki czemu czułam się bezpieczna.Chociaż znam Justina dzień i pół, już wiem że jest on godny zaufania. Wiem, dziwne prawda? Ale mój instynkt podpowiada, że jest on dobrym człowiekiem, mam nadzieję, że to prawda.
Weszliśmy do pokoju, gdzie będzie przeprowadzany wywiad, para oczu wpatrywała się we mnie, przez co czułam się niepewnie. Wiedziałam, że nie powinnam przychodzić.

Wreszcie rozmowa zakończyła się i nikt nie zadawał pytań o mnie, dzięki Bogu. Wyczerpanie przejęło mnie i byłam wykończona.
- Justin - wyszeptałam.
- Tak?
- Dziękuję.
Nagle ciemność przejęła mnie i ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam, był uśmiechający się Justin, oraz uczucie palców splatanych z moimi. 

Zatrzasnęłam drzwi z gniewu.
- Jack! Jestem chora przez Ciebie! Jesteś okrutny i zły! Mam nadzieję, że umrzesz w pieprzonym piekle! 
Natychmiast pożałowałam tego co powiedziałam, nie było dobrze czuć ręce na szyi, utrudniające mi oddychanie. 
- Puść.....mnie - Jack zacisnął jeszcze bardziej chwyt na mojej szyi. odciągnął mnie od ściany i uderzył w nią ponownie, pozwalając mi upaść na podłogę.
Nawet z tym byłam gotowa do walki.

- To wszystko na co cię stać? Zrobiłeś gorszę rzeczy! po prostu zabij mnie teraz i idź płyń! - co roku Jack i jego kumple, pod koniec lipca na cały weekend jadą na ryby, to jedyny czas, gdzie mam przerwę, tak jakby. 
Zamknął okna i drzwi, nie pozwalając mi wyjść z domu, a gdybym próbowała, nie dałabym rady, znalazłby mnie wszędzie. 



- Może to zrobię! Jesteś bezwartościowym kawałkiem gówna! Jedyną rzeczą, w czym jesteś dobra to seks! W ssaniu tak samo! Bezwartościowa pizda!
Zaczął grzebać coś w stoliku podczas rozmowy.
- Nigdy nie robisz tego co ci mówię! Nie potrafisz gotować! Jesteś brzydka jak cholera. nigdy nie pieprzyłem gorszej dziewczyny niż ty! - usłyszałam trzask kiedy podszedł.
- Być może, gdyby nie te wszystkie rzeczy, nie zrobiłbym tego - z tym pociągnął za spust.


- Rachel! Rachel! Obudź się! Wszystko w porządku? - Drżenie ciała mojego przyjaciela - Justina - zaskoczyło mnie.
- Myślę, że to zły sen. Na prawdę zły sen. - stwierdziłam potrząsając głową, wychodząc z samochodu. Podał mi swoją rękę, jedna ja od razu pobiegłam do domu, do pokoju gościnnego, zatrzaskując za sobą drzwi.
Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Nienawidziłam Jack'a, chciałam go zabić, chciałam go zabić tak jak on zabił mnie w moim śnie.

Usiadłam na łóżku i tylko płakałam i płakałam. Nienawidzę życia. Jack zrujnował moje, mój tata zmarł, moja mama uciekła, a moi przyjaciele są w domu. Słyszałam pukanie do drzwi wiele razy; każde z nich ignorowałam.

 

30 Minut Później


Oparłam się o zagłówek, myśli krążyły po mojej głowie, gdy jedna pojawiła się i wiedziałam co robić.
Wstając, udałam się do pokoju Justina, nie zadając sobie trudu by zapukać. Justin siedział półnagi przy komputerze, najprawdopodobniej na Twitterze lub Facebooku, pisząc z fanami. 
- Dziś jest 26 lipca! Jutro jest 27 lipca! - skrzeczący głos wydostał się z moich ust.

- Więc?
- Jack jest na rybach! Chce wrócić i pożegnać się z przyjaciółmi i odebrać swoje rzeczy. - miałam dużo odwagi mówiąc to - przyzwyczaiłam się do tego. 
Justin miał wymówkę.
- Nie, mam pracę i to nie jest bezpieczne.
- Pójdę tam sama! Justin! Przyzwyczaiłam się do tamtego miejsca, równie dobrze mogę odebrać swoje rzeczy. ukryłam je, a on nie ma pojęcia gdzie, zwłaszcza mój komputer! Proszę! Gdybym miała wrócić, on nie oczekiwałby, że wrócę tak szybko!
- Rach-
- Justin!Proszę!
Ponad piętnaście minut przekonywała go, żeby mnie puścił, wygrałam. Jutro jadę odebrać swoje rzeczy i pożegnać się z przyjaciółmi.
 

********
No nie wiem Rach, czy to dobry pomysł, żebyś wracała... mam złe przeczucia...

Tak, wiem rozdział miał być 14,ale jest dzień później. Przepraszam, ale bardzo-bardzo-bardzo nie chciało mi się go tłumaczyć. Przepraszam <3

Nie, nie wiem kiedy kolejny xx 

9 komentarzy:

  1. Nieeee Rach nie jedź tam :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie ze wkoncu jest rozdzial:) I tez mam zle przeczucia co do tej wizyty Rach w jej poprzednim domu...:/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. hej, nominowałam cię do The Versatile Blogger, więcej u mnie na blogu : jb-love-story-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie ze dodalas rozdzial po miesiacu, fajnie nas traktujesz :)
    A i chcialam powiedziec ze dobrze tlumaczysz

    OdpowiedzUsuń
  6. nominowałam cię do The Versatile Blogger , więcej informacji na: http://tlumaczenie-abuse.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominowałam Cię do 'The Versatile Blogger' więcej na http://tlumaczenie-locked-up.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html?zx=d83ff1e172b5f73c

    OdpowiedzUsuń