Nieprzytomnie, siadając, zauważyłam, czas i skojarzyłam datę.
10 rano, 27 lipca.
Justin i ja, cóż, gównie ja, zamierzaliśmy udać się do domu Jack'a około 10:30, a dostać się tam najprawdopodobniej o 11:30 lub 12. Nie zamierzam kłamać, byłam bardzo zdenerwowana, ale gdy wzięłam wieczorem prysznic, mogłam już praktycznie iść.
W za dużej koszulce Justina i koszykarskich szortach, otworzyłam drzwi pokoju i pobiegłam korytarzem do jego sypialni. Bez pukania, lub ostrzeżenia pchnęłam drzwi, budząc Justina.
- Justin! Justin! - powiedziałam podchodząc do jego łóżka, opierając się na kolanach i skacząc w górę i w dół. - Obudź się!-Staliśmy się dla siebie bardzo bliscy. Siniaki już prawie zniknęły, a po dwóch sesjach terapeutycznych czuję się już trochę lepiej. Justin przyszedł na ostatnią i razem rozmawialiśmy. Wyjaśnił mi, że on rzeczywiście dba o mnie i chce mi pomóc przejść przez ten skomplikowany moment w moim życiu. W każdym razie między mną, a Justinem jest dobrze. Jestem naprawdę przerażona, żeby wyjść i Justin ufa mi na tyle, że nie będę próbować niczego, więc nie wiem dokładnie ile moja zmiana może potrwać.
Przy odrobinie szczęścia nasza przyjaźń zostanie silna.
- Zostaw mnie - powiedział sennie, przecierając oczy.
- No dalej przebieraj się. Chce iść, żeby zostać wcześniej i szybciej.
- Co? Rachel, obudziłem się dopiero, mów prościej, Boże. - powiedział Justin mrugając wielokrotnie, dotykając swojej nagiej piersi.
- Ubierz się - poklepałam jego udo wstając - Za trzydzieści minut wyjeżdżamy.
- A od kiedy ty jesteś moim szefem? - powiedział patrząc na mnie przez swoje brudne włosy, siadając na tyłku, opierając się na knykciach po obu stronach.
- Nie jestem, ale ty nie jesteś moim szefem - zaśmiałam się ze swojego żartu.
-Tak, ale nie muszę wstawać,jeśli nie chcę, to mój dzień wolny, który wziąłem dla ciebie.-Wstał przeciągając się tylko w bieliźnie, pokazując swój ośmiopak. Nie zamierzam kłamać, jego ciało jest niesamowite.
Otworzyłam drzwi delikatnie zamykając je za sobą.- To zabawne jak wstajesz i próbujesz wejść do szafy- Chichocząc, usłyszałam szmer, a następnie zamknęłam za sobą drzwi. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy szłam do swojego pokoju. Justin i ja mamy silną więź, to znaczy, że żyjemy razem. Jeszcze nie uderzyło we mnie, że jest największą gwiazdą pop na świecie, zabrał mnie z ulicy, a teraz jak na razie jest moim jedynym przyjacielem. Mijając moje drzwi w głębi myśli, pytałam, dokąd zmierzam i uświadomiłam sobie, że jestem na świecie sama. Odwróciłam się na piętach moich stóp i otworzyłam drzwi do tego, co nazywa się teraz moim pokojem. Grzebiąc w szufladach wyciągnęłam jeansy, nosiłam je w kółko i prałam w kółko. Rzuciłam je na łóżko typu King-size *, a następnie wzięłam top z dna komody, coś co Justin znalazł w pensjonacie. Ściągnęłam z siebie wszystkie ubrania zostając tylko w samej bieliźnie. Włożyłam na siebie nowe ubrania, nie martwiąc się braniem prysznica, ponieważ zrobiłam to wczoraj. Pobiegłam do łazienki, aby umyć włosy i nałożyć niewielką ilość makijażu potrzebną na pokrycie ewentualnych, małych niedoskonałości. Kiedy nałożyłam już makijaż, schowałam swoje włosy za uszy i zaczęłam iść swoją drogą do pokoju Justina, by być przywitaną przez niego, wychodzącego z pokoju na czele ze mną. Spotkaliśmy się na środku, a ja pociągnęłam go na dół. Nerwowość, którą czułam opadła, a jedyne co miałam zrobić to dostać się tam, a następnie wydostać.
-Rachel- Justin zatrzymał się w pół kroku, a ja kontynuowałam drogę do kuchni, wyciągając dwie bułeczki, nóż do masła, i twaróg z lodówki. Zaczęłam rozsmarowywać serek tak jak mówiłam.
-Yup?- Powiedziałam z naciskiem na "p", kontynuując przygotowywanie szybkiego śniadania.
-Nie pójdziemy tam.- Przestałam smarować serem pierwszą z bułek i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Co ma znaczyć "Nie pójdziemy tam" Justin?- Nagle moje emocje wzięły górę, a złość rozprzestrzeniła się na mojej twarzy, jak zobaczyłam Justina stojącego bez żadnego spojrzenia.
-Nie chcę, żebyś tam wracała, mówiłem to tydzień temu, to nie jest mądre! Mógł wrócić i wiem ,ze to brzmi dziwnie.-Zaczął chodzić i przejeżdżać palcami po włosach-Stałaś sie jednym z moich naprawdę bliskich przyjaciół, nie chcę, żebyś tam wracała. To proste i ostateczne.
-Justin, jeśli mnie tam nie zawieziesz, pojadę pociągiem.
-I kto zabierze cię ze stacji kolejowej ?!- Justin spytał, podnosząc głos, napięcie rosło coraz szybciej.
-Pójdę, ja,ja zadzwonię po taksówkę, na litość Boską! Rozumiem cię, ale Jack wróci dopiero za kilka dni! Pogoda jest wspaniała! To jest zagwarantowane! On wyjechał i łowi ryby !-Podniosłam głos do jego poziomu.- Teraz mnie zostaw- Powiedziałam upuszczając nóż do masła, dokańczając bułeczki.
-Rachel-Przerwałam podając mu bułkę.
-Zaufaj mi. Myślisz ,że wróciłabym tam gdybym nie wiedziała czy on tam jest ? Nie, dziękuję, wolałabym nie wybierać się, na wycieczkę w dół piekła ponownie.-Westchnął spoglądając mi w oczy. Odwrócił się z bułką na swoim papierowym talerzu. Wziął kilka gryzów tak jak ja, a następnie wyszedł z domu do samochodu.
Godzinę Później
-Zatrzymaj się- Nerwy wypełniły moje ciało i zaczęły biec w moich żyłach, gdy kazałam zatrzymać się Justinowi przecznicę od mojego starego domu.
-Gdzie jest ten dom?- Justin spytał wpatrując się w moje oczy, a następnie spoglądając w dal.
-Za tym rogiem, mam swój telefon, więc jakby się coś działo będziesz pierwszym ,który się o tym dowie.- Schowałam telefon do tylnej kieszeni zyskując potrzebne zaufanie.-Wszystko będzie dobrze, obiecuję.-Poklepałam go po ramieniu i wyszłam , upewniając się ,że jego samochód nie jest zaparkowany. Nie był. Pokazałam Justinowi kciuki w górę i szłam dalej, Wspomnienia i myśli z tamtego czasu uderzyły we mnie.
Płacz, myśląc, że umrę tam.
Niewiedza, czy ujrzę światło dzienne ponownie.
Zastanawianie się, jak wiele moje ciało może wytrwać.
Myśli, czy obchodzę ojca poza tym ,ze wysyła mi pieniądze.
-Przestań- Powiedziałam do siebie, aby zatrzymać myśli. Wyciągnęłam kluczyk spod wycieraczki i otworzyłam drzwi. Fala szczytu, nerwowości i złości uderzyły mnie w twarz gdy weszłam do środka. Szłam powoli obserwując każdą część pokoju. Wsunęłam rękę delikatnie przez ladę odbierając uczucia. Choć złe uczucie nadal we mnie tkwi ze mną, zanim Diabeł się pojawił ,dobre wspomnienia "nas" zamieszkały w mojej głowie i były odporne na wyłączenie.
Tak, mój umysł gra w więcej, niż wystarczająco dużo gier.
Przyciągając swoje myśli przeskoczyłam przez kanapę rozrzucając poduszki, nie patrząc gdzie lecą. Znalazłam swój laptop, to co było mi potrzebne. Było tam także kilka niepotrzebnych rzeczy takich jak okruchy chipsów, długopisy wraz z kredkami. Westchnęłam zniesmaczona i udałam się w stronę drzwi, aby odnieść komputer, a następnie wrócić po swoje ubrania. Jeżeli nadal tam są, prawdopodobnie.
~Trzask~
Słysząc trzaśnięcie sfrustrowałam się tym ,że Justin nie uwierzył mi gdy mówiłam ,ze wszystko będzie dobrze.
-Justin ! Idź z powrotem do samochodu zaraz przyjdę!- Chodziłam po kanapie rozrzucając poduszki, nawet nie zadawałam sobie trudu aby to naprawić. Chciałam aby Jack wiedział ,że tu byłam i poczuł się jak gówno.
~Clunk~
-Justin!- Powiedziałam schodząc na dół przewracając oczami w frustracji.-Powiedziałam ci ja..- Spojrzałam w górę w obliczu mojego najgorszego koszmaru.
Oczy Jack'a zrobiły się wielkie gdy spojrzał na mnie, a ja na niego. Strach natychmiast przejął nade mną kontrolę.
-J-Ja myślałam ,ze jesteś na rejsie.-Jąkałam.
Diabeł zrobił krok do przodu.-Nie mogłem wziąć wolnego w tym roku.- Bez słowa pobiegłam do tylnych drzwi rzucając tysiąc dolarowy komputer, pozwalając mu się rozpaść. Ale nie to było moim największym zmartwieniem w tej chwili.
Rzuciłam się przez salon do tylnych drzwi otwierając je.-JUSTIN!- Krzyknęłam , ale Jack chwycił mnie za ramię i pociągnął z powrotem do środka.
Śpieszyłam się mając nadzieję, że spotkam się z Justinem. Sejf i drzwi zostały zatrzaśnięte, a ja poczułam jak ktoś ciągnie mnie za włosy.
***********************************************************************************
* To chodzi o takie duże łóżko i nie wiedziałam jak to ująć więc zostawiłam King-size..
Wow ;O Rachel mogłaś posłuchać Justina.. Ale chyba każdy się tego spodziewał :D Więc Hej :) Mam na imię Weronika i będę przez jakiś czas tłumaczyć... Mam nadzieję ,ze nie jest tak źle? Jeżeli są jakiekolwiek błędy lub coś wam się nie podoba i mam to zmienić piszcie to ważne, bo pierwszy raz tłumacze jakieś opowiadanie... I chciałabym , aby było wam przyjemnie to czytać... Zaczęłam już tłumaczyć rozdział 10 więc pojawi się.. no prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu, ale to zależy, nie chcę pędzić bo oryginał ma tylko 16 rozdziałów... Więc teraz tak :
W razie pytań- Ask
Można też rozmawiać ze mną na- Twitterze
I to chyba tyle.. Do następnego (Chyba ,ze nie chcecie) :)
10 rano, 27 lipca.
Justin i ja, cóż, gównie ja, zamierzaliśmy udać się do domu Jack'a około 10:30, a dostać się tam najprawdopodobniej o 11:30 lub 12. Nie zamierzam kłamać, byłam bardzo zdenerwowana, ale gdy wzięłam wieczorem prysznic, mogłam już praktycznie iść.
W za dużej koszulce Justina i koszykarskich szortach, otworzyłam drzwi pokoju i pobiegłam korytarzem do jego sypialni. Bez pukania, lub ostrzeżenia pchnęłam drzwi, budząc Justina.
- Justin! Justin! - powiedziałam podchodząc do jego łóżka, opierając się na kolanach i skacząc w górę i w dół. - Obudź się!-Staliśmy się dla siebie bardzo bliscy. Siniaki już prawie zniknęły, a po dwóch sesjach terapeutycznych czuję się już trochę lepiej. Justin przyszedł na ostatnią i razem rozmawialiśmy. Wyjaśnił mi, że on rzeczywiście dba o mnie i chce mi pomóc przejść przez ten skomplikowany moment w moim życiu. W każdym razie między mną, a Justinem jest dobrze. Jestem naprawdę przerażona, żeby wyjść i Justin ufa mi na tyle, że nie będę próbować niczego, więc nie wiem dokładnie ile moja zmiana może potrwać.
Przy odrobinie szczęścia nasza przyjaźń zostanie silna.
- Zostaw mnie - powiedział sennie, przecierając oczy.
- No dalej przebieraj się. Chce iść, żeby zostać wcześniej i szybciej.
- Co? Rachel, obudziłem się dopiero, mów prościej, Boże. - powiedział Justin mrugając wielokrotnie, dotykając swojej nagiej piersi.
- Ubierz się - poklepałam jego udo wstając - Za trzydzieści minut wyjeżdżamy.
- A od kiedy ty jesteś moim szefem? - powiedział patrząc na mnie przez swoje brudne włosy, siadając na tyłku, opierając się na knykciach po obu stronach.
- Nie jestem, ale ty nie jesteś moim szefem - zaśmiałam się ze swojego żartu.
-Tak, ale nie muszę wstawać,jeśli nie chcę, to mój dzień wolny, który wziąłem dla ciebie.-Wstał przeciągając się tylko w bieliźnie, pokazując swój ośmiopak. Nie zamierzam kłamać, jego ciało jest niesamowite.
Otworzyłam drzwi delikatnie zamykając je za sobą.- To zabawne jak wstajesz i próbujesz wejść do szafy- Chichocząc, usłyszałam szmer, a następnie zamknęłam za sobą drzwi. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy szłam do swojego pokoju. Justin i ja mamy silną więź, to znaczy, że żyjemy razem. Jeszcze nie uderzyło we mnie, że jest największą gwiazdą pop na świecie, zabrał mnie z ulicy, a teraz jak na razie jest moim jedynym przyjacielem. Mijając moje drzwi w głębi myśli, pytałam, dokąd zmierzam i uświadomiłam sobie, że jestem na świecie sama. Odwróciłam się na piętach moich stóp i otworzyłam drzwi do tego, co nazywa się teraz moim pokojem. Grzebiąc w szufladach wyciągnęłam jeansy, nosiłam je w kółko i prałam w kółko. Rzuciłam je na łóżko typu King-size *, a następnie wzięłam top z dna komody, coś co Justin znalazł w pensjonacie. Ściągnęłam z siebie wszystkie ubrania zostając tylko w samej bieliźnie. Włożyłam na siebie nowe ubrania, nie martwiąc się braniem prysznica, ponieważ zrobiłam to wczoraj. Pobiegłam do łazienki, aby umyć włosy i nałożyć niewielką ilość makijażu potrzebną na pokrycie ewentualnych, małych niedoskonałości. Kiedy nałożyłam już makijaż, schowałam swoje włosy za uszy i zaczęłam iść swoją drogą do pokoju Justina, by być przywitaną przez niego, wychodzącego z pokoju na czele ze mną. Spotkaliśmy się na środku, a ja pociągnęłam go na dół. Nerwowość, którą czułam opadła, a jedyne co miałam zrobić to dostać się tam, a następnie wydostać.
-Rachel- Justin zatrzymał się w pół kroku, a ja kontynuowałam drogę do kuchni, wyciągając dwie bułeczki, nóż do masła, i twaróg z lodówki. Zaczęłam rozsmarowywać serek tak jak mówiłam.
-Yup?- Powiedziałam z naciskiem na "p", kontynuując przygotowywanie szybkiego śniadania.
-Nie pójdziemy tam.- Przestałam smarować serem pierwszą z bułek i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Co ma znaczyć "Nie pójdziemy tam" Justin?- Nagle moje emocje wzięły górę, a złość rozprzestrzeniła się na mojej twarzy, jak zobaczyłam Justina stojącego bez żadnego spojrzenia.
-Nie chcę, żebyś tam wracała, mówiłem to tydzień temu, to nie jest mądre! Mógł wrócić i wiem ,ze to brzmi dziwnie.-Zaczął chodzić i przejeżdżać palcami po włosach-Stałaś sie jednym z moich naprawdę bliskich przyjaciół, nie chcę, żebyś tam wracała. To proste i ostateczne.
-Justin, jeśli mnie tam nie zawieziesz, pojadę pociągiem.
-I kto zabierze cię ze stacji kolejowej ?!- Justin spytał, podnosząc głos, napięcie rosło coraz szybciej.
-Pójdę, ja,ja zadzwonię po taksówkę, na litość Boską! Rozumiem cię, ale Jack wróci dopiero za kilka dni! Pogoda jest wspaniała! To jest zagwarantowane! On wyjechał i łowi ryby !-Podniosłam głos do jego poziomu.- Teraz mnie zostaw- Powiedziałam upuszczając nóż do masła, dokańczając bułeczki.
-Rachel-Przerwałam podając mu bułkę.
-Zaufaj mi. Myślisz ,że wróciłabym tam gdybym nie wiedziała czy on tam jest ? Nie, dziękuję, wolałabym nie wybierać się, na wycieczkę w dół piekła ponownie.-Westchnął spoglądając mi w oczy. Odwrócił się z bułką na swoim papierowym talerzu. Wziął kilka gryzów tak jak ja, a następnie wyszedł z domu do samochodu.
Godzinę Później
-Zatrzymaj się- Nerwy wypełniły moje ciało i zaczęły biec w moich żyłach, gdy kazałam zatrzymać się Justinowi przecznicę od mojego starego domu.
-Gdzie jest ten dom?- Justin spytał wpatrując się w moje oczy, a następnie spoglądając w dal.
-Za tym rogiem, mam swój telefon, więc jakby się coś działo będziesz pierwszym ,który się o tym dowie.- Schowałam telefon do tylnej kieszeni zyskując potrzebne zaufanie.-Wszystko będzie dobrze, obiecuję.-Poklepałam go po ramieniu i wyszłam , upewniając się ,że jego samochód nie jest zaparkowany. Nie był. Pokazałam Justinowi kciuki w górę i szłam dalej, Wspomnienia i myśli z tamtego czasu uderzyły we mnie.
Płacz, myśląc, że umrę tam.
Niewiedza, czy ujrzę światło dzienne ponownie.
Zastanawianie się, jak wiele moje ciało może wytrwać.
Myśli, czy obchodzę ojca poza tym ,ze wysyła mi pieniądze.
-Przestań- Powiedziałam do siebie, aby zatrzymać myśli. Wyciągnęłam kluczyk spod wycieraczki i otworzyłam drzwi. Fala szczytu, nerwowości i złości uderzyły mnie w twarz gdy weszłam do środka. Szłam powoli obserwując każdą część pokoju. Wsunęłam rękę delikatnie przez ladę odbierając uczucia. Choć złe uczucie nadal we mnie tkwi ze mną, zanim Diabeł się pojawił ,dobre wspomnienia "nas" zamieszkały w mojej głowie i były odporne na wyłączenie.
Tak, mój umysł gra w więcej, niż wystarczająco dużo gier.
Przyciągając swoje myśli przeskoczyłam przez kanapę rozrzucając poduszki, nie patrząc gdzie lecą. Znalazłam swój laptop, to co było mi potrzebne. Było tam także kilka niepotrzebnych rzeczy takich jak okruchy chipsów, długopisy wraz z kredkami. Westchnęłam zniesmaczona i udałam się w stronę drzwi, aby odnieść komputer, a następnie wrócić po swoje ubrania. Jeżeli nadal tam są, prawdopodobnie.
~Trzask~
Słysząc trzaśnięcie sfrustrowałam się tym ,że Justin nie uwierzył mi gdy mówiłam ,ze wszystko będzie dobrze.
-Justin ! Idź z powrotem do samochodu zaraz przyjdę!- Chodziłam po kanapie rozrzucając poduszki, nawet nie zadawałam sobie trudu aby to naprawić. Chciałam aby Jack wiedział ,że tu byłam i poczuł się jak gówno.
~Clunk~
-Justin!- Powiedziałam schodząc na dół przewracając oczami w frustracji.-Powiedziałam ci ja..- Spojrzałam w górę w obliczu mojego najgorszego koszmaru.
Oczy Jack'a zrobiły się wielkie gdy spojrzał na mnie, a ja na niego. Strach natychmiast przejął nade mną kontrolę.
-J-Ja myślałam ,ze jesteś na rejsie.-Jąkałam.
Diabeł zrobił krok do przodu.-Nie mogłem wziąć wolnego w tym roku.- Bez słowa pobiegłam do tylnych drzwi rzucając tysiąc dolarowy komputer, pozwalając mu się rozpaść. Ale nie to było moim największym zmartwieniem w tej chwili.
Rzuciłam się przez salon do tylnych drzwi otwierając je.-JUSTIN!- Krzyknęłam , ale Jack chwycił mnie za ramię i pociągnął z powrotem do środka.
Śpieszyłam się mając nadzieję, że spotkam się z Justinem. Sejf i drzwi zostały zatrzaśnięte, a ja poczułam jak ktoś ciągnie mnie za włosy.
***********************************************************************************
* To chodzi o takie duże łóżko i nie wiedziałam jak to ująć więc zostawiłam King-size..
Wow ;O Rachel mogłaś posłuchać Justina.. Ale chyba każdy się tego spodziewał :D Więc Hej :) Mam na imię Weronika i będę przez jakiś czas tłumaczyć... Mam nadzieję ,ze nie jest tak źle? Jeżeli są jakiekolwiek błędy lub coś wam się nie podoba i mam to zmienić piszcie to ważne, bo pierwszy raz tłumacze jakieś opowiadanie... I chciałabym , aby było wam przyjemnie to czytać... Zaczęłam już tłumaczyć rozdział 10 więc pojawi się.. no prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu, ale to zależy, nie chcę pędzić bo oryginał ma tylko 16 rozdziałów... Więc teraz tak :
W razie pytań- Ask
Można też rozmawiać ze mną na- Twitterze
I to chyba tyle.. Do następnego (Chyba ,ze nie chcecie) :)
Cieszę się, że jest już nowy :)
OdpowiedzUsuńDobrze tłumaczysz :)
Naprawdę dobrze tłumaczysz czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńDziekuję <3 cieszę się ze wam sie podoba :)
UsuńSmutny rozdział :((
OdpowiedzUsuńo matko :o
OdpowiedzUsuńo cholera :'o to sie porobiło, mam nadzieje że Justin ją uratuje, musi :c czekam na nn
OdpowiedzUsuńwiedziałam, że tak będzie.
OdpowiedzUsuńjej! kocham to i czekam na następny!
OdpowiedzUsuńŚwietnie przetłumaczony. ;)
OdpowiedzUsuń