czwartek, 12 grudnia 2013

F.I.F.T.E.E.N


Tydzeń Póżniej

Rachel's POV


W końcu po całym miesiącu pełnym tortur, wracałam z powrotem do mojego nowego domu. Tak, nazwałam dom Justina w Kalifornii moim 'domem'. Przerwa w trasie Justina powoli dobiegała końca i wkrótce ponownie zacznie występować dla milionów swoich fanów.
Nic nie mogę na to poradzić, że myślę gdzie wtedy pójdę,lecz wyrzucam tą myśl z mojej głowy skupiając się na tym co dzieje się teraz.
Tak, zakończyłam operację mojej nogi. Zadrapania były za głębokie, a odłamki wielkości środkowego palca, biorąc pod uwagę te fakty moja noga potrzebowała operacji. Ku mojemu zaskoczeniu, operacja nie była bolesna, prawdopodobnie dlatego, że byłam wtedy nieprzytomna, ale nie pomijajmy, że sprawiała mi ona najmniejszy ból.
Justin wyrwał mnie z zamyśleń, gdy usłyszałam jak zamyka za sobą frontowe drzwi. Siedząc w kuchni, przywitałam się z nim mówiąc "cześć". Moja noga podparta była na obrotowym taborecie, na przeciwko marmurowej wysepki w samym środku otwartej kuchni.
-Hej, Justin.
-Cześć, jak tam twoja noga?- To była jedna rzecz o którą zawsze pytał, zawsze zainteresowany ,tym jak się czuję. Zachichotałam na ten mały, do tego wspaniały gest.
-Wciąż dobrze, przestań o to pytać.-Odłożyłam swój magazyn i pokuśtykałam w jego stronę, chcąc otrzymać jeden z jego niedźwiedzich uścisków.
-Rachel, w środę ponownie zaczyna się trasa.
-Więc?
-Jedziesz ze mną. Myślisz ,że zostawię cię samą?
Oczywiście, byłam przejęta, że chce zabrać mnie ze sobą w podróż dookoła świata, ale wiem ,że mogę przynieść ze sobą problemy. Irytuje go jak niektórzy, opóźniają cały proces. Moje myśli ułożyły się jedna na drugiej.
-Czy nie byłoby to skomplikowane. Wzięcie mnie ze sobą i wszystko...
-Nah.. Będzie dobrze. Lepiej zacznij się pakować Rach.
Wypuścił mnie z uścisku i udał się na górę.
Wzdychając, wróciłam do wysepki i podniosłam magazyn, który przed chwilą czytałam.
Schody nie były tak wielkim wyzwaniem jak myślicie. Leki przeciwbólowe, które dał mi lekarz były bardzo pomocne i sprawiły, że nie czułam żadnego bólu w nodze.
Otworzyłam szafki spodziewając się, że zobaczę, moje jedyne, noszone przez ostatnie dwa tygodnie ubrania. Szafki jednak były zapełnione do maksimum. Cofnęłam się marszcząc brwi i nos.
-Uh, Justin?- Zaczęłam wchodząc do jego pokoju zanim zdążył odpowiedzieć na pytanie, którego nawet ,jeszcze nie zadałam.
-Prezent powitalny. Teraz idź się pakuj.- Gdy już zawracałam, Bieber postawił przede mną walizkę.
-Jesteś szalony, wiesz o tym?- Powiedziałam do niego.
Uśmiechnął się ukazując zęby i zamykając swoje drzwi.
Znajome uczucie wybuchło w moim brzuchu. Uczucie, które poczułam tylko wtedy gdy po raz pierwszy spotkałam Jack'a.

Jusitns P.O.V

2 Dni później (środa)
Na pokładzie samolotu.


Wczoraj, Rachel wreszcie miała ściągnięty gips, ale powiedzieli aby była ostrożna i delikatnie stąpała na wcześniej uszkodzonej nodze. Podróż do Nowego Jorku samolotem trwała 5 godzin. Wiedząc to, zaproponowałem aby się zrelaksowała przez ten czas, ale nie. Na pokładzie byliśmy tylko ja i ona, zachowująca się tak jak nigdy wcześniej. Wygłupiała się i zatracała. Opowiadała przyjemne historie ze swojego dzieciństwa.
Wyglądała na szczęśliwą, taką, jaką nigdy jej nie widziałem. Yeah, nie miała głębokiej depresji w dodatku każdego dnia, ale ten piękny uśmiech trwa tylko od ostatnich milisekund.
-Więc wtedy-
-Rachel, uspokój się. Nie mogę pojąć tego wszystkiego.-Zaśmiałem się cicho.-Zrelaksuj się przez chwilę. Obydwoje nie mieliśmy szansy zrobić tego w ostatnich chwilach. Uniosłem swoje ramię i spojrzałem na zegarek.- Tylko 30 minut, Rach.
-Masz rację. Przepraszam Just.-Usiadła i oparła się na skórzanej kanapie w kącie samolotu.
Gdy usiadła na pokładzie zapanowała niezręczna cisza. Usiadłem na obrotowym fotelu i uśmiechnąłem do siebie.-Rachel?
Spojrzała znad swoich dłoni, odrywając od skubania paznokci. Odpowiedziała z małym skinieniem i "mhmm" gdy wstałem i usiadłem na przeciwko niej. Mój łokieć spoczął na krawędzi kanapy.
Próbowałem mówić ale żadne słowa nie mogły ze mnie wyjść, przygryzłem język ostrożnie zastanawiając się nad tym co mówię.-Jaki był powód tego, że chciałaś wrócić?
Rachel zamarła w zaskoczeniu.-Co?
-Wiesz o co mi chodzi.- To było głupie że wyciągałem to teraz. Ale oprócz potencjalnych uczuć do niej, była to jedyna rzecz zaprzątająca moją głowę.- Wyjaśniłaś, że chciałaś tylko zabrać swoje rzeczy ale jestem pewny, że to nie był przypadek.-Łzy zaczęły sprawiać ,że jej oczy wyglądały na podpuchnięte.
Westchnąłem myśląc czy powinienem namawiać ją do odpowiedzi.
-Wiem ,że to zły czas, ale muszę wiedzieć. Nie byłaś ze mną szczęśliwa?-
Wzięła głęboki oddech zwracając ku mnie swoją głowę.-Justin, nigdy nie byłam tak szczęśliwa.-Kręcąc głową, kontynuowała-J-Ja nie wiem.- Wzruszyła ramionami. Położyłem dłonie na jej talii uspokajając ją.-To nie było proste, nie będę kłamać. Tak, byłam szczęśliwa ale gdzieś w głębi umysłu, tęskniłam za Jack'iem teraz też-Troszeczkę. To trudne do wytłumaczenia, bez względu na to co on mi zrobił ja po prostu-
Zaczęła się trząść, kręciła głową w lewo, następnie w prawo i ponownie w lewo.
-Przestań. Przepraszam.-Przyciągnałem ją do ciepłego uścisku.-Nie chciałem sprawić, że będziesz smutna.-Gładziłem jej plecy uspakajająco, czując jak jej oddech spowalnia. Jej delikatne ręce objęły moje ciało, przysuwając mnie bliżej ale jej siła była mniejsza od mojej co sprawiło, że było to słodkie.
Blisko pięć minut póżniej uwolniła się z uścisku, tak jak ja, ale wciąż delikatnie trzymałem swoje ramiona oplecione wokół niej.
Była mała gdy stała na przeciwko innych, ale jeszcze mniejsza gdzy siedziała w moich ramionach. Spojrzała na mnie, a ja w dół na nią.
Poczułem iskrę uczucia, którą natychmiast odłożyłem na bok w mojej głowie.
Bez uprzedzenia Rachel zamknęła oczy całując mnie, trzy sekundy później poczułem jak nasze usta się odseparowały, a oczy Rachel i moje były otwarte.
Szybko wyzwoliła się z mojego uścisku, gdy ja naśladowałem ją, siadając zmrożony ,gdy ta na mnie spojrzała.
- J-Ja Przepraszam. Nie wiedziałam co-
Uciszyłem Rachel chwytając jej brodę kciukiem i palcem wskazującym, co sprawiło, że miałem kontrolę. Uniosłem jej głowę i schyliłem się, składając następny pocałunek na jej pięknych, naturalnie różowych ustach.
To nie był szorstki i żądny pocałunek. Uczucie pasji i łagodności pojawiło się, na długo odrzucając pozostałe. Malutka ręka Rachel przesunęła się, w dół z mojej klatki piersiowej do mojej wolnej ręki, sprawiając ,że drzeszcze przeszły od mojej szyi w dół, aż do kręgosłupa. Powoli i stale, naśladowaliśmy się na wzajem gdy kończyliśmy nasz pocałunek. Jej oczy pozostały zagubione w transie, moje natomiast otworzyły się skanując jej twarz. Jej policzki były zaczerwienione, jej długie rzęsy pokryte były mascarą. Jej szminka ,nie była tak bardzo widoczna jak wcześniej. Cicho oddychając, jej nozdrza poruszały się, a jej czekoladowe oczy otworzyły się. Przygryzła swoją wargę i uśmiechnęła się. Odwzajemniłem uśmiech.Cisza zakończyła się, gdy zaskoczył nas głos pilota, który oznajmił przez głośniki, że będziemy lądować za dziesięć minut.
-Proszę zapiąć pasy.
Ten nagły głos zaskoczył Rachel, która wylądowała w moich ramionach. Zaśmiałem się z jej niewinności, mój sławny szeroki uśmiech, zdecydowanie utworzył się na mojej twarzy.
-Oh.. Przepraszam.-Powiedziała Rachel po swoim nagłym ruchu.
Monotonnie, odpowiedziałem z takim samym uśmiechem, utworzonym przez moje usta, nie ukazując zębów.
-Nah.. Nie przepraszaj..
Reszta lotu trwała w ciszy. Tak samo na lotnisku. W połowie drogi samochodem odezwałem się.
-Rachel?
Jej głowa zwróciła się ku mnie odrywając od patrzenia przez okno na serwis samochodowy i przysunęła do mnie.- Tak?
-Nie zachowuj się jakby nic się nie stało.-Usidłem wygodniej-Obydwoje wiemy co się stało. Nie musisz się wstydzić. Tak, całowaliśmy się. Wiesz.. Mam wobec ciebie jakieś uczucia.. więc był to dla mnie pewien rodzaj ulgi.- Zamarła gdy oznajmiłem moje prawdziwe uczucia co do niej.
Mój umysł zaczął zastanawiać się czy powinienem zapytać o jej uczucia co do mnie i czy w ogóle je ma, czy wtedy po prostu emocje wzięły nad nią kontrolę.
Brak odpowiedzi.
-Rachel?
- Justin, j-ja naprawdę cię lubię, ale nie jestem pewna tego ,że czuję się tak , abyśmy mogli pójść dalej. Nie pracuję w tym biznesie i musiałbyś poświęcić dla mnie swoje życie. Nie chcę cię od tego odciągać.-Oznajmiła sarkastycznie i nerwowo chichocząc.
-Przestań Rachel.- Czułem się znowu jak w szkole średniej, wyjawiając nasze sekrety i jak ,są one dręczące.- Nie chcesz niczego spróbować?
-J-Ja..
Moje oczy okazały sympatię tak jak jej. Nasze uczucia opuszczały nasze serca i wypływały na powierzchnię.
-Ja ..chcę, ale boję się.

Rachel’s P.O.VJustin umieścił swoje łokcie na kolanach, odwracając się i przysuwając się bliżej mnie.- Czego się boisz?
Mój umysł zaczął zastanawiać się nad tym czy powinnam mu powiedzieć. Tak, ufam Justinowi co do mojego życia, ale personalnie, psychicznie i mentalnie byłam zraniona przez syna-dziwki*. Co jeśli Justin zrobi to samo? Tak,jak nigdy nie przypuszczałam, że Jack mógłby położyć na mnie rękę, był podobny do Justina, także z zachowania, ale skończył na robieniu tego, o czym wszyscy dobrze wiemy.
-Zranienia.
-Rachel..- Złapał moje cztery palce i trzymał w swojej dłoni.- Nigdy Cię nie skrzywdzę. Nigdy nie położę na tobie ręki. Jedyną rękę jaką położe to będzie ta, którą chwycę twoją. Twoje serce będzie moje, a moje będzie twoje.-
Praktycznie wyrecytował dla mnie wiersz, najlepszy jaki mógł wytworzyć się w jego głowie, zostawiając mnie zmieszaną.
-Porozmawiajmy o tym.- Powiedział.
I to było to co robiliśmy przez czterdziesto-minutową drogę samochodem do hotelu, Waldorf Astoria, rozmawialiśmy o wszystkim.
Opuściliśmy samochód z oplecionymi wokół siebie ramionami. Nie, Jeszcze się nie spotykamy, dzisiejszej nocy mamy naszą pierwszą randkę.

                                                                         *~*~*~*~*~*~



*Napisałam tak bo w oryginale jest "son-of-a-bitch" więc chyba o to chodzi lol.

Więc....PRZEPRASZAM. Naprawdę cholernie głupio mi że przez około 3 miesiące nie dodałam rozdziału. Miałam problemy, bo nie mogłam w ogóle dodawać postów na blogspocie. W sumie to nawet mi się nie otwierał. Teraz rozdziały będą o wiele częściej i mam nadzieję ,ze nie jesteście na mnie AŻ tak wściekli i mi to wybaczycie lol... Przepraszam na serio. To tyle z przeprosin.
iugfdjsgkdjfdsgdfjkd JACY ONI SĄ SŁODCY OD DZIŚ JESTEM JACHEL/RUSTIN (KTÓRE WOLICIE?) SHIPPER KJBDSJZH
No i... mam nadzieję ,że nie ma błędów ale jestem zmęczona i zasypiam przed komputerem.. to chyba na tyle z info... Do następnego xx

piątek, 13 września 2013

F.O.U.R.T.E.E.N

No One's P.O.V 
Justin tłumaczył najgorsze ostatnie kilka godzin , co każdą minutę lub dwie, zastanawiając się, czy powinien podać drobne szczegóły , lub je zataić . Westchnął między akapitami , Kenny słuchał intensywnie każdego słowa . Zszokowany każdym z nich bardziej niż poprzednim. 
-Historia Rachel była zła, ale niewielka część , którą przeżyłem ... " Justin wziął głęboki oddech , mrużąc powieki , próbując zablokować smutne emocje z poprzednich zdarzeń i wymazać je z pamięci . Ale, jak mówi stare przysłowie ; Zawsze te najbardziej bolesne , najbardziej przykre wspomnienia będziesz miał zapisane w swoim umyśle , aż do dnia kiedy umrzesz .
-To było Nie do zniesienia.-Gwiazda pop kontynuowała: - Ona wcale nie przesadzała, Kenny . Wiem, że tak myślałeś . Ale to dziecko było całkowicie szalone. -Justin położył ręce przed siebie . Gestykulując gdy opowiadał o swoim spotkaniu i walce z Jack'iem .Tymczasem , podczas gdy długa rozmowa się działa, Rachel Benson spała spokojnie w swoim łóżku szpitalnym . Poprzedni ból spowodował ,że zdrętwiała . Rachel nie była świadoma tego, co dzieje się na zewnątrz , wszystko, co chciała, to aby uzyskać odpowiedni odpoczynek .Po wyrecytowaniu całej historii , Justin zaczął wspominać .Wspomnienie było przerażające, a wciąż siedziało w umyśle Justin'a . Wiedział, że nic się nie stanie . Wiedział, że to dobre uczucie ze złymi konsekwencjami. Ale musiało dostać się jego klatki piersiowej. 
-Kenny , mam coś do powiedzenia. -19-latek westchnął wdychając całe powietrze z pomieszczenia , trzymał je i zrelaksował się w ciągu minuty .-Kiedy zobaczyłem Rachel w niebezpieczeństwie , to rozbiło mnie na kawałki . 
-Myślę, że wiem , dokąd to idzie . -Kenny pomyślał, że Justin'owi podobała się Rachel , przynajmniej z jednej rzeczy , gdy wyszedł , kiedy nie wpuszczono go do małego pokoju. 
- Może lubię Rachel. -Zanim zdążył dokończyć słowo Rachel , kontynuował na następne zdanie. - Ale ja nie zamierzam pozwolić aby to mnie ogarnęło . Rachel chyba nie chce, aby nasza przyjaźń została zniszczona przez coś, co może nawet nie być prawdziwe. -Justin zawahał się na słowach , ale chciał , oczyścić swoje imię i usunąć swoje emocje na bok. Jeśli tylko Rachel wiedziałaby , co się dzieje na zewnątrz . Ale Rachel znajdowała się w swoim własnym świecie , jej marzenia przyniosły jej koszmary. Koszmary rzeczywiste; to co się wcześniej stało.Koszmary obudziły ją, urządzenie obserwujące jej serce zaczęło przyśpieszać jak dwadzieścia samochodów wyścigowych, ścigających sie do mety, a każdy chce zająć 1 miejsce .Pielęgniarki i lekarze rozproszyli się z poprzedniego miejsca i udali do sali numer 6 przez 10 szpitalnych sal . Rachel była zaskoczona nagłą ilością ludzi tłoczących się w pokoju , połowa z nich kontrolowała i patrzyła na nią, pozostałe 50 procent obserwowali monitory i sprawdzali czujniki podłączone do jej ciała .Widząc 4 do 5 osób, udających się do małego pokoju , Justin wcisnął łokcie w podłokietniki niewygodnego krzesła, wykorzystał to , by pomóc sobie wstać i pełen niepokoju pobiegnąć do sali. 
- Co się dzieje ? -Wysoki lekarz, różnił się od tego ostatniego miał dziennik i długopis w ręku , znakował coś na płaskiej kartce białego papieru. 
-Nic , jej tętno przyspieszyło we śnie . To było nieszkodliwe.- 
- Mogę iść do niej teraz?- 
- Nie , przykro mi, proszę pana, ale pani Benson wciąż potrzebuje odpoczynku ... - 
-Przynajmniej powiedz mi , co się z nią dzieje . Jestem ciekaw ciekaw, od..- Justin spojrzał na zegarek na lewym nadgarstku . -4 godzin . -To już 4 godziny . 4 -godzinna opowieść . 4 godziny drzemki . 4 godziny najdłuższego koszmaru . 
-W zasadzie , kiedy wpadła do deski podłogowej , jak powiedziałeś ostatniej sanitariuszce, to bardzo nieładnie ją podrapało, niektóre kawałki drewna mogą być w jej nodze. Musimy zrobić jej operację, i dać niektóre leki aby jej siniaki szybciej zniknęły i takie tam. To wszystko co obecnie wiemy. -Pielęgniarka ubrana w biały T-shirt , jasne białe spodnie i brudne białe buty spokojnie wyszła . - Rachel powiedziała , bardziej wymamrotała ,że chce zobaczyć jakiegoś dzieciaka o imieniu Jus - -Justin otworzył szeroko oczy słysząc jego imię. Zaniepokoił się , że był poszukiwany lub potrzebny w środku. Uśmiechnął się z satysfakcją do pielęgniarki , i w słuszności do lekarza . -Niech wejdzie do środka - Wskazał na Justina idącego do małego pokoju po podłodze w kratkę , biało- czarne i czerwone plamki znajdowały się na każdej płytce .Oczy Rachel spotkały się z oczami Justina . Uśmiech natychmiast utworzył się na jej twarzy. -Hey -. Justin szepnął , kiedy podszedł do kruchego ciała Rachel siadając na końcu łóżka. 
- Jak się czujesz? - 
- Słabo . Lekarze dali mi jakiś lek , zanim zasnęłam . Cholera , naprawdę potrzeba mi było drzemki - Zmuszając chichot , naprawdę się uśmiechnęła , a jej oczy lśniły gdy Justin zrobił to samo.
-Cieszę się, że tu jesteś. - Rachel szepnął jeszcze gdy jej głos nie był tak silny.Justin wstał, podszedł bliżej do jej głowy , i usiadł na tyle blisko,by jej dotykać . Delikatnie , Justin wyciągnął ręce.- Uratowałeś mi życie . -18-letnia dziewczyna usiadła,w pokoju zrobiło się cicho , a ona podziękowała mu z jej wdzięczności . 
- Nie, Ja-- - Justin ty, i ja to wiemy . Nie wiem, co by się stało , gdybyś nie przyszedł. -Justin był jej księciem, który pokonał wielkiego złego smoka , a ona jego księżniczką , którą uratował z wieży - lochu w tym przypadku . 
-Cóż , mówiłem ci , że powinienem był tam pójść w pierwszej kolejności. Ale ta twoja UPARTOŚĆ. - podkreślił . 
- Czy mogę cię o coś zapytać , Justin ? - Biebs pokiwał głową, 
-O wszystko - 
-Zawsze będziesz tam dla mnie ? -Przestała mówić , spojrzała na chłopca, o brązowo-piwnych oczach. -A może ja jestem jednym z tych ludzi , którzy będą cię widzieć, na pewien czas, a potem po prostu wyjedziesz do pracy? - 
- Rachel, jeśli nie dbał bym o ciebie , to nie spojrzał bym nawet na Ciebie.- Justin znalazł się bliżej gdy Rachel zrobiła to samo.Rachel pochyliła się i pocałowała go w policzek . -Dziękuję , Justin . Za wszystko. 
Od Tłumaczki: Jest boże nie wiem co sie dzieje ale mam straszne problemy z bloggerem(albo to mój stary komp, który sam sie włącza i wyłącza). Wgl to... kjdgfkzjsldfhakessfhkjsdf ale oni słodcy... i mam dla was pewną informacje...uwaga...uwaga...uwaga... Dobra...Pisałam ostatnio z autorką CHANGED! Jest ona cholernie szczęśliwa (i miła, i zabawna) Tak, zarwałam całą noc bo u niej było popołudnie wtedy... no whatever. Ona strasznie wam dziękuje i nie może uwierzyć ,że wam się podoba i mówi ,że wiele to dla niej znaczy. Poza tym autorka ma link do tego bloga... I bardzo bym was prosiła abyście zebrali jak najwięcej komentarzy ale nie jedno słowo. rozpiszcze się i wtedy przetłumacze te komentarze, i wyśle jej Dziewczyna ma na imie Olivia tak w ogóle to jeżeli chcecie coś jej napisać np. podziękować za tak cudne ff i wgl to 
a) napiszcie do niej (po angielsku) na tt 
b) napiszcie to w komie i ja jej to przetłumacze  
Pokażmy jej ,że jest nas również wiele ! Napisałabym pis joł ale szczerze mówiąc to.... padam na ryj i musiałam się wam o tym pochwalić :/// Dobra KC, JOLO, SZWAG, PIZ JOŁ!

sobota, 7 września 2013

T.H.I.R.T.E.E.N.


-Ale ja.- Niesławny rechot Jacka przejął jego twarz , gdy on pociągnął za spust .Przeraźliwy dźwięk pocisku opuszczającego broń przebijającego powietrze wypełnił pomieszczenie. Świat spowolnił ,na co każdy ruch nie był tak żywy, jak poprzednio . Zamiast czuć ranę w każdej części mojego ciała lub natychmiastową śmierć , Justin zaatakował Jacka od tyłu .Mój porywacz upadł na podłogę z bronią rozbrzmiewającą w przeciwnym kierunku , strzelając w jeden z drewnianych schodków , tworząc dziurę wraz z odpryskiem drewna. Bijatyka na podłodze się zaczęła , zostawiając mnie zupełnie przerażoną , nie mając pojęcia , co robić. Zauważyłam ,że  Jack wciąż miał pistolet mocno umieszczony w dłoni , zignorowałam moją świadomość i krzyczałam na szczycie moich płuc.                 
 –Zadzwoń pod 911!- . Słyszałam jak Justin warknął głośno , podczas gdy  wielokrotnie bił i kopał Jack’a używając całej siły , podczas gdy Jack robił to samo w zamian. Kiwając głową w porozumieniu , pobiegłam w stronę schodów w zdumieniu. Czy to naprawdę dzieje się teraz ? Czy Justin Bieber ,dzieciak, którego znam trzy tygodnie przyszedł uratować mnie z tego piekła ? Trzęsłam się gdy wpadłam po drewnianych schodach, moja prawa i  lewa noga całkowicie złamały raz rozbity kawałek drewna i moja noga wpadła do niego. Krzyknęłam szybko w agonii i bólu wcześniej, teraz przebicie mojej skóry ostrymi, kawałkami starego drewna spowodowało, że zaczęłam krwawić ponownie.              
-Cholera  - Delikatnie i ostrożnie ,  moja adrenalina przejęła kontrolę podczas gdy wysunęłam nogę z deski podłogowej , starając się zrobić to tak bezboleśnie , jak to możliwe .                                                  
 -Ała - Jęknęłam , gdy spojrzałam na wysokość czerwonej cieczy wypływającej z powierzchni goleni . Wtedy usłyszałam kolejny cios , a dźwięk metalu są rzucanego przez pokój , uderzającego zarówno o podłogę lub ścianę .                                                                                                                                     -Cholera- Splunęłam , gdy udałam się do kominka , w którym umieszczony był telefon domowy.(Tł. W oryginale było handheld i za czorta nie wiem o co cmon wiec zrobiłam tak) Słysząc sygnał wybierania ,  gorączkowo wciskałam wymagane numery do otrzymania odpowiedzi .                                                       -911 , jaki jest twój nagły wypadek ? -Dlatego też, nie miałam pojęcia, jak wyjaśnić , co się dzieje w piwnicy. Więc po prostu powiedziałam:
-Tak dwaj mężczyźni walczą i jeden z nich to Justin Bieber ,  potrzebuję pomocy - Pomyślałam, że nie weźmie mnie poważnie .-Zostałam porwana ! Ktoś przyszedł , aby mnie ocalić , a teraz facet, który porwał mnie walczy z człowiekiem , który stara się mnie uratować . –Wystarczająco prosto?                                                                                                                                
 - Pani adres ? -Ta kobieta w telefonie była tak spokojna , byłaby w stanie pomóc dwóm-trzem psychologicznie poprawnym ludziom .Stawałam się coraz bardziej nerwowa, krzyknęłam adres mojego dawnego domu do telefonu , tylko po to aby usłyszeć w odpowiedzi :                                          
 - Pomoc jest w drodze. Chcesz , żebym została na linii?.-Wtedy i tam , słyszałam przejęcie w jej głosie , a może obraz sympatii w oczach .                                                                                                                    - Tak . -Stukałam nogą z niepokoju. Trzymałam telefon przy uchu , podczas gdy pobiegłam z powrotem na dół, aby spróbować przerwać walkę , a przynajmniej próbować opóźniać jej kontynuacji , aż przyjedzie policja  .Uważnie , nie pozwalając moim czerwonym nogom ponownie wpaść do otworu, zapobiegając już tej paraliżującej sensacji. Wciąż walczyli. Zauważyłam broń na podłodze , bliżej mnie niż byli faceci . Zbliżyłam się jeszcze kilka kroków , wzdrygnęłam się , widząc inne ciosy celowane w szczękę Justina, przez co upadł na podłogę prawie martwy. Jego twarz była czerwona , a jedno z jego oczu było zamknięte na kłódkę.                                                                                                    
- Co do cholery mu zrobiłeś  ?! –Powiedziałem biegnąc sprintem do niego , rzuciłam słuchawkę .Jack uśmiechnął się pokazując zęby które kiedyś były białe, ale teraz w kolorze krwi. Ignorując mój ból starałam się podejść do Justina , teraz ból w nodze stał się nie do zniesienia . Dotykając policzek Justina moje łzy uciekły i zaczęły spływać w dół .Mruknął :                                                                                    
 -Jest w porządku.-                                                                                                                                      -Co - co?                                                                                                                                                  -Powiedziałem , że jest w porządku. Po prostu idź . -Jego głos brzmiał dobrze. Ale jego twarz była zupełnie czerwona, nie tak, jak Jack’a , ale dość blisko.                                                                                            - Jestem zdezorientowana . - Wyszeptałam na tyle głośno , żeby usłyszał moje obawy . Czy był zawstydzony , że został ranny? Nie, Justin nie jest taki.                                                                                                      -Po prostu idź.-                                                                                                                                            -Nie ! Justin , nie zostawię cię . Pomoc jest w drodze.- Bez wahania , czułam jak moja głowa znalazła się w uścisku i metalowy uścisk został do niej dociskany. Z siłą pociągnięto mnie z powrotem.                                -Pomyślałeś, że dam jej uciec ? -Ból ,on spowodował, że ból wracał , emocjonalnie i fizycznie . Niesławny straszny chichot ogarnął pokój .Kule należące do Justina rozszerzyły się moje były wyłącznie, przerażone na to co nadchodzi .  -Ona będzie martwa w ciągu kilku sekund . Nie ważne co ​​robisz, piękny chłopcze . Otworzyłam usta , aby porozmawiać , ale on mnie zamknął przyciskając pistolet mocniej do mojej głowy. Usłyszałam trzask, wiedząc, że pomoc jest na miejscu.                                                                                 Nie ruszaj się ! Odłóż broń . -Uzbrojony policjant zszedł po schodach , powoli . Na szczęście, z pominięciem uszkodzonego schodka. - Sir , odłóż broń . -                                                                            - Albo , co? Jeśli ją zabiję , zabijesz mnie , więc o co chodzi ?-                                                                   -Nie będzie zabijania w ogóle. Zostaniesz aresztowany za morderstwo. Czy naprawdę tego chcesz?- Jack spojrzał na Justina , mnie, potem policjanta , teraz był dwa razy bliżej za nim. Liczba wzrasta w każdym z nich powoli wziął kilka kroków do przodu.                                                                                                   –N- nie-                                                                                                                                                      -Więc odłóż broń , zanim będziemy zmuszeni  strzelać. -Pisnęłam , gdy zacisnął dłoń na mojej szyi .                -Policzcie do trzech chłopcy , bo na trzy Ta dziewczyna będzie mieć kulę w mózgu.-..- 1 -.                          - Nie chcesz tego zrobić! -Policjant zawołał .                                                                                                - 2 .-                                                                                                                                                          - Jack , proszę.- Błagałam                                                                                                                            -3 .-Nagle ,rozległ się strzał wystrzelonego pocisku, a Jack upadł na podłogę , krzycząc z bólu . Instynktownie pobiegłam do Justina znajdując się w jego  uścisku . Odwracając się zobaczyłem Jacka krzyczącego z bólu , to kiedy zauważyłam wielką ranę w nodze , a krew sączyła się z dżinsów na podłogę. Byłam zbyt oszołomiona, aby mówić , dostałam zawrotów głowy , nie wiedząc i nie mogąc  ruszyć żadnym mięśniem w moim ciele .Obraz został zamazany , a ja słyszałam Justina wymawiającego moje imię . Wiedziałam , że byłam na podłodze z widokiem rozmytej twarzy Justina  , jak zawsze , aż wszystko stało się czarne .                                                                                                            

Justina P.O.V                                                                                                                                                         

Ładowali Rachel na noszach , byłem przy niej , trzymając ją za rękę . Spacerując z noszami ,sanitariusz zapytał mnie , co się stało , a następnie kazał mi trzymać się z karetką . Po powiedzeniu starszej pani , co się stało , nie chciałem zatrzymać się i czekać w szpitalu.                                                                                                               -Idę do środka ambulansu , czy się to pani podoba , czy nie, proszę pani -                                                                       -Przepraszam panie Bieber , ale tu nie jest głośno , a ty sam musisz być zabrany do szpitala -Uniosła brodę patrząc na rany i siniaki .                                                                                                                                                                           –To popieprzone-Splunąłem w twarz , jak mówiłem . Mimo, że byłem niegrzeczny ,  nie zamierzam zrezygnować z Rachel już po wszystkim. Niestety ,  wydzielałem wibracje , które mogłyby zranić mnie później z udziałem mediów , ale to była ostatnia rzecz w moim umyśle z najmniejszą ilością troski krążącą wokół niej .Rozjaśniałem rosnące napięcie wzdychając :      

-Zostanę w karetce z nią w porządku? Mogą sprawdzić mnie  później . -Wiedząc, że nie wygra tego argumentu w najbliższym czasie, ciągnęła się na jej pracy była pracowita i energiczna .Czułem przyczepność Rachel na moich ramionach , mówi mi swoimi oczami, że jest w porządku spoglądając na mnie , otwierała usta próbując rozmawiać , zapominając że była na nich  maska ​​tlenowa regulująca oddech .Sanitariusze podnieśli nosze i wsadzili do karetki ze mną od razu tam wchodzącym. To nie było to, że Rachel była chora , czy w śmiertelnym niebezpieczeństwie . To było to, że była bita , co jest  bardzo oczywiste , że  umieściło ją w strasznym stanie i kondycji . Zemdlała z szoku , i zakładam, ze przez ilość krwi, którą straciła wypływając z jej nogi. Zamykając drzwi ,lekarz przyszedł patrząc na jej nogi i dotykając rany .                                                                                                       
-To może wymagać operacji , ponieważ nie wiemy jeszcze, jak to się stało w nogę , ale też nie wiem , co może być w środku.-Podniósł ją lekko , obserwując każdy centymetr , ciała gdzie rana się znajduje. - Wpadła do deski -                                                                                                                                     - Skąd wiesz ?                                                                                                                                                           -Widziałem to kątem oka , to nie ma znaczenia , skąd to wiem i jak to zobaczyłem . Wystarczy jej pomóc.-Moje oczy były coraz bardziej wodniste od emocji do niej , o których nie wiedziałem, ze je mam ​​. Nieporęczne pojazd ruszył gdy usiadłem na poduszce obok noszy , o tej samej wysokości , tak bym był w stanie nadal być obok Rachel.                                                                                                                        -Będzie w porządku , Rach . -Mruknęła coś do mnie po zakończeniu tego co powiedziałem .                       -Wiem to, po prostu jestem w  bólu . -Wyjąkała , gdy mówiła . Podniosła głowę starając się  spojrzeć na nogę . Delikatnie uniosłem ją z powrotem w dół.                                                                                            -Przestań , chcę zobaczyć moją nogę .-                                                                                                       - Proszę uwierz mi , że nie.- Zaśmiałem się odrobinę , aby złagodzić napięcie, ale ona spojrzała na mnie wkurzona. Nieważne .- Czy to boli ?                                                                                                            - Tak.                                                                                                                                                        -Bardzo ?                                                                                                                                                     -Tak, Justin.Bardzo..                                                                                                                                    Prędzej niż oczekiwano, ambulans został rozładowany i Rachel została wniesiona do jej pokoju .Para rąk powstrzymała mnie od wejścia tam. –Tylko rodzina . Czy jesteś kimś z rodziny ?                                          -No , ale ja jestem Justin Bieber więc mnie wpuścić -Starałem się kontynuować chodzenie ale niezwykle małe męskie ręce zatrzymały mnie  ponownie.                                                                                               -Przykro mi, ale będziesz musiał czekać na zewnątrz .                                                                                   -Niech to szlag- Wróciłem pisząc do Kenny’ego aby przyszedł do szpitala , mówiąc, że wszystko wyjaśnię później. Siedziałem w niebieskim , niewygodnym siedzeniu w rogu poczekalni, łokcie trzymałem na kolanach , gdy schowałem twarz w dłonie .Czekałem na Kenny’ego ,  siedziałem z niecierpliwością , aż zjawił się .I wyjaśniłem mu wszystko .

Od Tłumaczki: Więc jest..przepraszam za dzień opóźnienia.. tak wgl... Jupi nareszcie się uwolnili. jeżeli źle wam się czytało to sorry ale blogger wariuje xD Dobra jak są błedy później poprawie... paaa <3 strong="">
 
                                                                              

piątek, 30 sierpnia 2013

T.W.E.L.V.E (Kilka ważnych informacji...)

HEJ HAJ HELOŁ.
Z TEJ STRONY WERONIKA. TAK JA XD 
POPRZEDNIA TŁUMACZKA ODESZŁA I ZOSTAWIŁA MI TO TŁUMACZENIE.
DOWIEDZIAŁAM SIE O TYM GDY BYŁAM DZIEŃ PRZED WYJAZDEM I DOPIERO WRÓCIŁAM. WIEM ŻE JUŻ DŁUGO CZEKACIE NA ROZDZIAŁ DLATEGO CHCE WAS STRASZNIE PRZEPROSIĆ. NIE WIEM KIEDY GO PRZETŁUMACZE BO JUTRO MAM ZAKUPY A W NIEDZIELE JAKAŚ IMPRA :O NO ALEEE NIE ZOSTAWIE WAS Z NICZYM.. TORCHE DLA WAS PRZETŁUMACZYŁAM A ROZDZIAŁ BĘDZIE W PONIEDZIAŁEK MOŻE TAK BYĆ? DOBRA LOVE YOU.

T.W.E.L.V.E
Pobiegłam do kąta patrzac w oczy Jack'a, był oczywiście całkowicie wściekły na mnie. Zrobił krok do przodu z przebiegłym uśmieszkiem pojawiającym się na jego twarzy.
-Odejdż ode mnie!- Krzyknęłam chowając się w głąb rogu ściany.-Pozwól mi odejść ! Co jest z tobą kurwa nie tak ?! -Wciaż spacerował ze złym uśmiechem na twarzy, podszedł bliżej i ukląkł. Zamiast emocji, gniewu lub jakiejkolwiek innej w oczach , po prostu ukazywały czyste szaleństwo.
-Może cię nauczyć? " Czułam wodnistą substancję w moich oczach ponownie co mnie nie zaskoczyło. Zmarszczyłam usta, formując ślinę i wypluwając ją w prawo na jego twarz.
-Pieprz się ty świnio!- Szarpnął mnie powodując ,że się skrzywiłam, choć nie było to zatrzymanie mnie.Jego zimna niewiarygodnie silna pięść weszła w kontakt z moją szczęką o dziwo ni łamiąc jej.
-Co powiedziałaś ? - Splunął na mnie , jakby mnie nie słyszał .
- Powiedziałam-stało się więc byłam górą.- Pieprz się, ty świnio . Powoli , Jack znalazł swoje oczy na poziomie moich oczu , a następnie przesunął się tak, że to on był górą . Ale z jakiegoś dziwnego powodu , nie byłam przestraszona. Z innego urazu mojej szczęki , mogłam posmakować słonej krwi znajdującej się w moich ustach.
-Myślałem ,ze słyszałem tak..-Jack złapał mnie od szyi , podnosząc mnie z ziemi .
- Nope - Odpowiedziałam plując krwią z moich ust, nagle tracąc coraz więcej tlenu. Nagle moje ciało spadło bezwładnie jak lalka kiedy dżwignął mnie, a następnie rzucił opadając obok mnie.
 - Myślałaś ,że zraniłem cię wcześniej? - Jack uklęknął i wycedził przez zęby : - Tym razem nie zawaham się ciebie zabić. -Zapowiedział , kiedy przycisnął mnie do zimnej , ciemnej podłogi.
-Zrób to! Wyzywam cię ! Wolałabym być martwa , tak.-Próbowałam wykręcić się z jego uścisku, wzięłam za cel drzwi i zamierzałam go osiągnąć.Uśmiech pełznie wkradł się na jego twarzy , jak jego złowrogi śmiech echem po sali .
"-Nie, chcę zobaczyć jak walczyć , chcę zobaczyć jak błagasz i krzyczysz , aż nie można już - "
-Czy nie zrobiłeś już wystarczająco dużo ? Nie masz świadomości kiedy przestać, kiedy powiedzieć stop? I nie zakładać tego.-Jego oczy rozszerzyły się na widok przed nim , zanim zdążyłam mrugnąć, owinął ręce wokół mojej szyi i podniósł mnie z ziemi , tym razem blokując moje ruchy w powietrzu .
-Czy wyglądam jakbym się teraz wahał ? " Dyszałam próbując złapać oddech, ale zastanawiające , jest to, że nie byłam w stanie . Moje stopy nie były na ziemi i nie miałam kontroli nad moim ciałem , kopnęłam i wyciągnęłam się na jego bladych rękach , próbując sprawić, ze mnie puści  , ale spotkałam się z niepowodzeniem .
- Czy ? - Po raz kolejny , próbowałam , ale wdychany tlen nie mógł dotrzeć , udało mi się kopnąć go w brzuch ,jedyne miejsce,gdzie udało mi się dotrzeć . Rzucił mnie na podłogę z nagłym uderzeniem. Czołgał się skulony w piłkę , ja milczałam , kaszlałam próbując złapać oddech który straciłam.-Jesteś szalona?-. Udało mi się odetchnąć .- Nie masz pojęcia , nie wiesz w ogóle , po co to wszystko jest.
Justin's POV
-Nie wiem, stary. Czuje, że powinna się ze mną skontaktować.-Rozmawiałem przez mojego iPhone'a ze swoim menagerem, Scooterem. Scooter rozważa, czy Rachel nadal jest ze znajomymi, czy postanowiła, ze lepiej będzie odejść bez pożegnania.Ale mimo tego, że nie znałem Rachel zbyt długo, znałem ją na tyle dobrze iż wiedziałem , że coś by powiedziała a teraz, to po prostu moje nerwy kołyszące łódź.
-Daj spokój. Ona nie chce być związana z celebrytą, nawet jeśli jest to tylko przyjaźń... Taka rzecz może być trudna da dziewczyny.-Scooter mówił przez telefon , a ja zrozumiałem, co miał na myśli. To znaczy , są profity poznania sławy, ale także minusy z paparazzi i plotek .
-Cokolwiek.. Spróbuje jeszcze raz do niej zadzwonić. Rozłączyłem sie ze Scooterem i wybrałem numer Rachel już trzeci raz w tym tygodniu.Postawiłem swoją stopę przed marmurową podłogą w kuchni w moim domu w Calabasas,ale podobnie jak dwa razy wcześniej odezwała się sekretarka mówiąc to samo co za dwoma poprzednimi razami.
-Ugh.-Pociągnąłem za końcówki swoich włosów i warknąłem z frustracji.
Nie wiem, co przeszkadzało mi tak bardzo.Mam na myśli ,że to tylko przyjaciel, ale bez niej jest tutaj... Czułem jakby czegoś brakowało, dom czuł się pusty i samotny, ja czułem się cicho i pusto.
Jack's POV
Trzaskając drzwiami zamknęła się natychmiastowa blokada. Rachel nie miała pojęcia co się święci, ale ja tak. Nie planowałem robić tego co miałem, zazwyczaj był to rodzaj ostatecznej kary, ale zrobię to, jeżeli ona w dalszym ciągu zostanie przy poniżaniu mnie. Ta suka myśli, że ma nade mną kontrole, i że się nie posunę.Wskoczyłem do mojego pickupa i ruszyłem na plac konstrukcji gdzie pracowałem przez ostatnie półtora miesiąca. Gdy wróciłem do magazynu gdzie moi przyjaciele, Will i Andrew przechowywali narzędzia nie potrzebne do budowania, ale przydatne w określonych sytuacjach, jak ta, w której się znajduję.
Gdy przybyłem na moje miejsce , wyszedłem z mojego zardzewiałego samochodu i udałem się do garażu w który znajdował sie w pobliżu.Wsadziłem rękę do kieszeni znajdując tam moje wakacyjne zdjęcie. Moje palce chwyciły kawałek metalu, którym był klucz tkwiący w dziurce od klucza. Słyszałem przełącznik blokady i odpiąłem go. Szarpiąc za drzwi wyszedłem z garażu. podszedłem do tyłu przekopując szuflady, aż znalazłem pistolet. Miałem go skradzionego z pola bojowego kilka kilometrów za miastem.
-Mam cię- Wiedziałem wtedy, i tam ,że idę skończyć życie Rachel. Nie ze względu na to co zrobiła dla mnie w dniu dzisiejszym, ale za to jak mnie zostawiła, a ja ją chcę- trzeba mnie znać, zeby wiedzieć jak wiele bólu przeszedłem tracąc ją. Stałem wpatrzony w czarny kawałek śmiertelnej broni w rękach, z drugiej strony  miałem współczucie dla Rachel , ale zostało obalone , gdy mój umysł zaczynał mówić do mnie , powtarzając to, co ona powiedziała i emocjonalny ból który wprowadziła .Ścisnąłem pistolet tak mocno , że moje kostki zaczęły się robić białe i strzeliłem w najbliższy słup metalu , co zrobiło, duży otwór w nim. Natychmiastowa forma relaksu przejęła moje ciało .Jak już ruszyłem z powrotem do samochodu , kołysałem ramionami w przód i tył z każdym krokiem.
- Cholera ! - Moje emocje krążyły w kółko nad moją głową , kiedy stawałem się coraz bardziej rozgniewany .Wspiąłem sie po samochodzie, a nie wściekły krzykwyszedł ze mnie. Złapałem się za żołądek i walnąłem głową o kierownicę." Zrób to ". Usłyszałem  szept wokół samochodu i echo . Głos pojawił się ponownie i odwróciłem głowę , patrząc przez okno w samochodzie w poszukiwaniu głosu . Ale nic nie widziałem .Westchnąłem. " Zrób to ". Słyszałem , nagle słychać było różne głosy , ale powtarzały to samo zdanie.Do mojej głowy dochodziły wszystkie te głosy szepto-krzyki.Te głosy g , Uderzyłem głową o kierownicę powtarzalnie podczas ,gdy krzyczałem z bólu , a także gniewu
." Zrób to ".
" Zrób to ".
" Zrób to ".
" Zrób to ".
" Zrób to ".
" Zrób to ".
- Dobrze ! - Głosy przeszły do natychmiastowego zatrzymania.
Rachel POV
 Gorączkowo biegałam na placu piwnicy. Ja tylko waliłam w każdy centymetr każdej ściany z dłoni , modląc się , że ktoś może mnie usłyszeć i przyjść mi z pomocą .Kiedy usłyszałam ostatnie słowa Jack'a , i jak on nadepnął mnie  zamknął za sobą drzwi , nie wiem co to dokładnie było , co się święci , ale wiedziałam, że to na pewno nie jest zagrożeniem życia.Chociaż moje ciało bolało , i straciłam oddech szybko walczyłam pulsując z bólu i włączyłam światła  , siedząc w kącie i czekając , aż niewiarygodne .
25 minut później
Wciąż siedziałam w milczeniu , usłyszałam skrzypienie deski powyżej mnie przenoszącą  się w tempie powolnym i stałym .Następnie skrzypienie otwieranych drzwi , które dało mi dreszcze w górę i w dół mojego kręgosłupa.
-Wiem, że jesteś tutaj.Po prostu wyjdź teraz . -Echo jego głosu sprawiło,że pokój stał się chłodny, i sprawiło, wyścig mojego umysłu.Kiedy było słychać małe,  głośne kliknięcie ,światła zapaliły się ukazując widok przede mną. Był to Jazk stojący w otwartych drzwiach. . Wtedy zauważyłam , że coś trzywa w ręku..Przetwarzałam to wciskając się bardziej w kąt., Patrzyłam na niego z niedowierzaniem
" C- co to jest? "
-Wstawaj-Nie zrobiłam tego zostając jak wcześniej.
-Jack, co to jest? -
-Chodź -.Podeszłam do niego jakbym szła po szkle. Starannie i ostrożnie .Kiedy byłam w jego zasięgu , szarpnął mnie do siebie i obrócił wokół rzucając do ściany, najpierw twarz , trzymając swoją głowę na mojej.
-Mówiłem ci , że będą konsekwencje-
-Ja-
-Zrozum to suko! Zrobiłaś wszystko, czego nie powinnaś robić.- Mówił z powrotem do mnie. Walczyłam , i posłuchał . Może po prostu obraz jego serca jest inny i bije szybciej niż inne serce w świecie, jego krew i emocje tylko zawierające złość i jadowitą wściekłość .- Teraz to zrobię , i mam zamiar zrobić to do końca .- Uczucie zimna metalu dotknęło mojej głowy przez moje włosy. Zamarłam wiedząc co to było.  Poza tym wszystkim,tylko metalowych przedmiotach w pokoju był pistolet , a ja wiedziałam, wtedy i tam , że moje życie się skończy tutaj .I nigdy nie zobacze moich znajomych ponownie.I nigdy nie ujrzę światła słonecznego przez okno i nie będę cieszyć się powiewem płynącym przez moje włosy .Ja zawsze zastanawiałam się jak smakują słodkie ziemniaki .I nigdy nie będę w stanie zobaczyć Justina ponownie. Młoda nastoletnia gwiazda muzyki pop , która uratowała mnie od zgwałcenia przez zupełnie obcego , wziął mnie pod swoje skrzydła , traktował mnie jak rodzinę , i obiecał, że zawsze będzie przy mnie .Broń została dociśnięta mocniej do mojej głowy.Strumień łez spływał po moich policzkach spadajac na podłogę, jakby płatek róży obtrącony porzez deszcz.
- Zatrzymaj się-.Trzymał moje ciało nadal , ale uczucie,że Jack poluzował uścisk kazało mi skręcić , aby zobaczyć ostatnią osobę , jaką kiedykolwiek myślałem, że zobaczę w tej chwili .
- Justin - Prychnęłam.Z rękami do góry mówił w monotonnym głosem:
-Jack, odejdź od Rachel i upuść broń, do póki nie jestem zmuszony aby wezwać policję .-Wahając się Jack zrelaksował się opuszczając rękę ,i  pozwalając mi puścić oddech, chwyciłam się , ale wkrótce podniósł rękę ponownie .
-N - nie-. Był chwiejny . -Masz zamiar zabrać ją z dala ode mnie, jeszcze raz. A jeśli nie mogę jej mieć , nikt nie może. -Whoa, słynne zdanie z tysiąca filmów i powieści.
- Nie chcę , tego zrobić . -Justin powiedział , powoli podchodząc bliżej, wszystko, co chciałam zrobić, to skoczyć w jego ramiona .
-Ale ja.- Niesławny rechot Jacka przejął jego twarz , gdy on pociągnął za spust .
Od Tłumaczki: Oł Gad Dżizas Krajst :O Justin nareszcie coś dotarło do twojej czaski ! Jupi *dens* więc ..jksljdkfhjsrkbhfveser nie wiem jak wam ale mi się rozdział podoba. no...
soł..po 3h tłumaczenia jest... moja mama ma spiny bo: Jutro do gimbazy idziesz ty gimbusie jak ty wstaniesz?!- Srak ja nie wstaje. Barykaduje się ._. No więc.. mam nadzieje ze nie wyszło mi to tłumaczenie masakrycznie... sorry ale wstawałam rano i już jestem zaspana...To tyle.. Rozdziały na changed będą się pojawiały CO PIĄTEK. Przepraszam ,ze tak. możliwe,że będzie wcześniej. ale... zostały 4 rozdziały , a autorka się nie śpieszy... ja zaczynam szkołe + mam swoje blogi do ogarnięcia xD Tyle.. kc <3 br="" papapapa="">

Twitter - tu
Ask- tu

A I JESZCZE JEDNO.. WPROWADZAM MAŁE ZMIANY. MIANOWICIE PISZCIE W KOMENTARZACH SWOJE NAZWY NA TT. ZROBIE ZAKŁADKĘ INFORMOWANI :)) TO TYLE.. KC <3 p="">

środa, 14 sierpnia 2013

E.L.E.V.E.N

Justin's POV

Kiedy otrzymałem wiadomość od Rachel byłem trochę na krawędzi.Powiedziała mi, że idzie spotkać się z przyjaciółmi. Myślałem, że najpierw będzie chciała zostawić swoje rzeczy w samochodzie. Ale mimo tego, że byłem niepewny napisała do mnie w sposób oznajmiający ,że wszystko było w porządku. Wziąłem głęboki wdech uśmiechając się, wiedząc ,że Rachel po raz kolejny będzie w kontakcie z innymi znajomymi niż ja, oraz oczywiście Scooter i Kenny. Tak, inni ludzie słyszeli o niej jako członkinie mojej ekipy i rodziny, jeszcze im tego nie wytłumaczyłem. Czułem ,że muszę poczekać, aż Rachel będzie gotowa. To nie byłoby według mnie w porządku aby ją pośpieszać. Dlatego byłem niezdecydowany na zaprowadzenie jej do miejsca, gdzie jej raniące wspomnienia miały miejsce. Rozmyślałem nad pobytem w okolicy, a co gorsza przenocowanie w hotelu jeżeli miałaby tu zostać na noc. Choć nie napisała mi ,że powie mi gdzie jest i co robi, miałem nadzieję ,ze to zrobi. Włożyłem swoją bejsbolówkę i okulary próbując pozostać niezauważony, gdy jechałem do Starbucks i wszedłem do środka przez cały czas trzymając spuszczoną głowę w dół tak jakbym trzymał niski profil. Dzięki bogu Starbucks był prawie pusty, a kasjer wydawał się jakby był we wczesnych latach 70-tych, końcu lat 60-tych. Nie był najprawdopodobniej moim fanem.Trzymałem głowę twarzą w dół, i zamówiłem to co chciałem.- Czy mogę dostać średnią Cinnamon Doylce Frappuccino*, proszę?- Powiedziałem , wyciągając portfel i podając mu pięcio dolarowy banknot. Płynnie przesunąłem pięć dolarów po czarno-pomalowanym liczniku do kobiety w średnim wieku. Wykonaliśmy zamianę i dostałem frap** bez rozpoznania mnie. Cieszę się ,ze to miasteczko jest takie małe. Wyszedłem na przedmieścia szukając parkingu i zatrzasnąłem drzwi, owijając dłonie i palce wokół mojego zimnego napoju, gdy opierałem się rękoma o kierownice. Znając Rachel była z pewnością podekscytowana, ze ponownie spotka się na chwilę z przyjaciółmi i wyjaśni im, co się stało. Ponadto całkiem dobrze znając jej osobowość, pomyślałem, że najlepiej jak pojadę do hotelu teraz, i poczekam aż poprosi mnie abym ją odebrał. Nacisnąłem przycisk home*** na swoim czarnym iPhonie czekałem aż funkcja "Siri"**** się pojawi. Zapytałem o najbliższe hotele.  Jeden z hoteli "Hotel Hilton" Znajdował się tylko cztery mile od miasteczka. Pomyślałem ,że jest wystarczająco blisko aby się tam zatrzymać, czekając na Rachel.


Rachel's POV

Moje serce biło szybciej niż samochód wyścigowy, a ciało bolało od głowy w dół do moich palców. Nie mogłam płakać, ponieważ spowodowało by to duży ból w klatce piersiowej. Mimo , ze robiłam to co mi mówił, on wciąż sprawiał ,że każda kolejna sekunda była bardziej bolesna od poprzedniej. Oboje dyszeliśmy, a ja wciąż byłam przykuta do łóżkaale on wstał wkładając swoją bieliznę, koszulkę i spodnie.

-To było niesamowite- Powiedział ubrany nachylając się nad łóżkiem , tak ,ze teraz byliśmy twarzą w twarz. Nie mogłam na niego patrzeć, obrzydzał mnie we wszystkim, kształcie, formie, ale wciąż, po tym jak to powiedział mruknęłam do siebie "dla ciebie". Oczy Jack'a były wciąż pełne pożądania , kiedy rozpiął kajdanki i pozwolił mi dotrzeć do moich podartych ubrań rozrzuconych po pokoju. Jednak Jack podniósł moje jeansy, i chwycił koszulkę rozrywając ja z przodu tak ,ze odsłaniała klatkę piersiową. Wstałam niepewnie poszukując artykułów, które były na moim, teraz słabym ciele, gdy Jack kazał mi się zatrzymać, odwrócić i spojrzeć na niego. Automatycznie zatrzymałam się tam gdzie byłam stojąc zupełnie naga ponownie odwracając się w strachu, przed tym co się zaraz stanie. Jack szybko podszedł do mnie tuląc mnie, przez co moje ciało bardziej bolało, a potem szepnął mi do ucha.-Kurczak i sałatka jest w lodówce, ma być wkrótce gotowy.- Puścił mnie dając możliwość cofnięcia się.
Kiwając głową potarłam swoją rękę, po raz kolejny sięgając swój biustonosz, jeansy i podartą koszulkę.Opuściłam rękę do podłogi podczas schylania gdy Jack odezwał się, zatrzymując moje ruchy.
-Co robisz?
-J-Ja zbieram swoje ubrania i zacznę przygotowywać dla ciebie obiad.
-Kiedy powiedziałem ci ,że masz włożyć ubrania?- Zaczął patrząc na mnie złośliwie.
-W-Więc, ja tylko myślałam-
-Nie potrzebujesz ubrań, bo zaraz znowu będziemy nago- Wskazał na łóżko, na którym byliśmy wcześniej.-Zaraz po kolacji- Mrugnął do mnie wyciągając za rękę.
-N-Nie możemy po prostu zrobić tego znowu jutro?-Zapytałam. Nerwowo pociągnął mnie za rękę w górę schodów i do dobrze znanego mi salonu.
-Nie!-Splunął.-Jeszcze nie skończyłem ,a to nie było wystarczająco satysfakcjonujące jak chciałem.-Powiedział odwracając się i puszczając mi złe oczy, ponownie idąc po schodach.
-J-Jack jestem na prawdę zmęczona jeżeli zrobimy to jutro-
W mgnieniu oka odwrócił się, dając mi cios w brzuch, powodując, ze spadłam ze schodków.
-Co powiedziałem wcześniej? Huh?- Powiedział zniżając się do mojego poziomy, tak ,że on leżał na ziemi , a ja na pierwszej części schodów.-Posłuchaj mnie. Rób to co mówie.-Jack zarzucił w surowym szepcie.
Zaczęłam piszczeć gdy on wciąż trzymał mnie za rękę. Mój policzek znowu był na schodach z moją głową ustawioną tak ,że mogłam patrzeć w dół schodów, podczas gdy broda wciskała mi się w górną część klatki piersiowej. Chwycił moje włosy w dłonie i trzymał  jak piłkę.-Należysz do mnie! Jesteś moja!-  Złość przejęła nad nim kontrolę, zanim jego oczy stały się czerwone, a spojrzenie puste.
Moje włosy nadaj były zwinięte w kulkę, a on trzymał je jak piłkę Podniósł mnie zaciągając na ostatni schodek, a następnie do kuchni, podczas gdy próbowałam mu się wyrwać starając się zapobiec bólu w mojej głowie. Czułam ,że jeśli jeszcze raz za nie pociągnie to nie będę ich w ogóle miała.
-Rób obiad- Jack nie zawahał się, w swoim rozkazie. Podczas gdy próbowałam podnieść się, kopnął mnie bezpośrednio w jelita, całe szczęście ,ze nie z pełną siłą. Zwinęłam się z bólu w kulkę.
-Wstań i rób obiad!- Przykucnął przy mnie więc byliśmy na wysokości oczu.-Teraz- Wraz z tym opuścił kuchnię i udał się do sypialni..Podniosłam całkowicie nagie ciało i pogrzebałam w lodówce i szafkach szukając tego, co potrzebne, aby zrobić obiad. Jak za dawnych czasów.
1 godziny później

Przyprawione piersi kurczaka były w piekarniku przez czterdzieści pięć minut, a ja obecnie kończyłam sałatkę Cesar. Potrzebowałam przestarzałych crotons, które były w w górnej szafce , dotarłem do nich wylałam filiżankę z nimi  do sałaty, dodałam sos, i zrobiłam wszystko inne potrzeba. Ramiona owinęły się wokół mnie i wyjścia dotykając moich piersi, co nie pozwalało mi skoczyć.
-Hey. -Usłyszałam szept. -Kiedy obiad będzie gotowy?- Jack zaczął ssać  moją szyję, a ja zacząłem drżeć jeszcze bardziej..
-D-Dziesięć minut- Starałem się nie brzmieć wystraszona, miałem silne poczucie, że się nie udało, ponieważ słyszałam strach w moim głosie.
-Będę przy stole.- Z tym, puścił mnie i odszedł.Wykręciłam się próbując zebrać talerze i butelki z wodą. Gdy kurczak był gotowy, umieściłam go na stole, na górze położyłam duży talerz papierowy i przyniosłam wszystko, co potrzebne do podania.
-Proszę bardzo.- Powiedziałam patrząc na stół i ustawiając wszystko na środku stołu,  przed Jackiem. Bez "dziękuję", ani uznania, Jack sięgnął do jedzenia, jak świnia, którą jest.
-Czy nie zamierzasz jeść?-Zaproponował jego miękki głos.
-Nie jestem głodna.-Jego miękki i spokojny głos, przekształcił się w pełen gniewu i kontroli.
-Jedz-
-M-mogę ubrać się w pierwszej kolejności? Czuję się bardzo nieswojo.-
Zimne powietrze spowodowało drżenie mojego nagiego ciała. Potarłem ramię z nieśmiałości. Zawsze byłam bardzo skrępowana, a to nie sprawia, że czuję się lepiej.
-Jedz-

45 minut później

Ledwie nadgryzłam skrzydło kurczaka, Jack zmusił mnie do tego i picia wody, aż została tylko kropla. Jack zmusił mnie do zmywania-nie zaskoczyło mnie to. Zabrał mnie do piwnicy i stwierdził, że był zbyt zmęczony, żeby "dać mi przyjemność" ponownie. Nie walczyłam z tym, zamiast tego skinęłam głową i poszłam do łóżka.Nie byłam w stanie zasnąć z myślą o Justinie w mojej głowie i jak bardzo chciałam, żeby był tutaj teraz, aby mnie ocalić, lub kto był nie dawno u drzwi, i co się stało, gdy byłam tutaj. Mój umysł przyśpieszył, gdy usłyszałam kroki nad sobą i rozmowy.Myślałam, że nie było sposobu, aby słyszeć coś zza zamkniętych drzwi, ale byłam w błędzie, a może , po prostu może,  był tam Justin , lub ktoś, kto mógłby mi pomóc. Nie byłam do końca pewna, czy byliby w stanie mnie usłyszeć,  gdybym próbowała  zwrócić ich uwagę i czy ten kto tam był usłyszy mnie , wtedy będę mogła mieć dwa wyjścia. Pierwsze, podjąć się walki i spróbować uciec, nie sądzę,że  Jack zostawił cokolwiek otwarte. Dwa, mogłabym przegrać walkę .Brałam to ryzyko.Stojąc na palcach, podeszłam do drzwi i zaczęłam w nie bić i walić  z całych sił krzycząc i błagając o pomoc.
-Pomóż mi, proszę!- Powtarzałam, za każdym razem coraz głośniej i głośniej.- Jestem w piwnicy!-Ciągle krzyczałam to samo w kółko, drzwi otworzyły się ukazując Jacka, który próbował je zamknąć, ale użyłam całej swojej siły i adrenaliny aby popchnąć go, tylko po to aby złapał z tyłu moje ramiona. Siłowałam się, machałam rękoma, i robiłam wszystko, co ewentualnie można było zrobić aby wydostać się z jego uścisku. Zamiast tego wcisnęłam zatrzask do drzwi nadal zostając w pomieszczeniu, razem z Jack'iem.
_____________________________________________________________________________________
* To jest taka kawa z cynamonem  jdszksdfhzs wygląda genialnie+ Polecam bo piłam :))
 **Szczerze ? Nie wiem o co chodzi. W googlach nie mogłam nic znaleźć i wgl.. ale myślę ,ze chodzi tu o tą kawę ...
*** Wiecie o co chodzi o główny przycisk haha nie wiem jak wam to wytłumaczyć ale pewnie wiecie o co c'mon :D
**** Boże to chyba takie że szukasz najbliższych hoteli/ restauracji taka informacja miastowa chyba xd
I się zrobiło znowu strasznie :O Czy tylko ja śmiałam się z naiwności Justina? God.. Załamałam sie serio haha  Jestem już do przodu więc powiem wam ,ze będzie coraz ciekawiej ^^
Matkooo nie moge uwierzyć ,ze było aż 13 komentarzy... Ja jednak zawsze jak się wszystko rozkręca muszę iść.. Tak jest i teraz. dodaje już ostatni rozdział.. Jutro wraca wasza tłumaczka.. Chciałabym wam mega strasznie podziękować , za komentarze i to ,że weszliście.. w ogóle ze wszystko <3 bloga..="" cie="" de="" dzi="" e="" ka="" ki="" kiedy="" komentarz...="" kto="" lnie="" mo="" mojego="" na="" nbsp="" og="" paaa="" wej="" wie..="" wpadniecie="" za="">

czwartek, 8 sierpnia 2013

T.E.N

Ciągle krzyczałam imię Justina i wiłam po podłodze aby uwolnić się od uścisku Jack'a, ale znając Jack'a i jego siłe , udało mu się chwycić moje ramiona z tyłu jedną ręką, a drugą zakryć mi usta.
-Przestań się ruszać!- Rozkazał Jack, ale byłam na tyle silna aby nie poddać się bez walki. Nawet z nim trzymającym moje usta i przyciskającym mnie do podłogi z twardego drewna, nie poddawałam się. Miałam kilka tygodni wolności, a teraz wszystko wraca na tor.
-Powiedziałem nie ruszaj się!- Z tym poczułam mocne uderzenie w tył głowy powodujące, że zatrzepotałam oczami na ból wypełniający moją głowę. Wraz z tym z moich oczu wypłynęły wodniste kule.
-Proszę- Powiedziałam.-Nie rób tego!-Nie mam pojęcia co bardziej bolało. To że mnie przetrzymuje, czy świadomość , że potrafi zrobić niemożliwe rzeczy. Ciekawość uderzyła we mnie gdy poczułam, jak uścisk znika, nie ruszałam się, bałam się tego zrobić. Jednak powoli i stopniowo odwróciłam się widząc Jack'a przy zlewie w kuchni...daje mi szansę ucieczki? Ucieczka?
Nadal czułam ból jakby w moją głowę wsadzono tysiące noży i walono w nie młotkiem. Zrobiłam wszystko co w mojej mocy aby przeciągnąć się po podłodze.
Więcej łez, zaczęło spływać kaskadami w dół moich, różowych policzków , gdy łapałam powietrze między malutkimi seriami płaczu. Przemieszczałam sie blisko szafy, słysząc szmery przyspieszyłam przeciąganie sie. Nagle odgłosy ustały, a lewy but Jack'a wszedł w kontakt z moim brzuchem. Zatrzymując wszystkie moje ruchy. Żadne słowo nie zostało wypowiedziane podczas ,gdy on po raz kolejny wziął moje ręce do tyłu wiążąc je za moimi plecami. Czułam wzór liny podczas jej uściślania. Szorstki warkocz ściskał moje ręce, pozbawiając jakiegokolwiek ruchu.
To wszystko działo się w przeciągu 5 minut lub mniej.
Mój podbródek spoczywał na zimnej podłodze do czasu , aż Jack nie przekręcił mnie wokół, więc teraz leżałam na rękach wciśniętych między drewnianą podłogą , a kręgosłupem. Wygięłam plecy w łuk aby zmniejszyć ból. Mój płacz zamienił się w szloch, a obraz zaczął się rozmywać. Z płaczem zaczęłam czkać i hiperwentylować.
Nagle Jack stanął okrakiem nad moim kruchym i wątłym ciałem, trzymał moją twarz dociskając do swojej głowy, zamilkłam w strachu.
Korzystając z okazji otarł wypływające z moich kawowych oczu łzy kciukiem. Łzy szlochu przekształciły się w dwuspadowe wodospady płaczu. Czknęłam kręcąc swoją głową z boku na bok, na co moja dolna warga drżała, a następnie rozluźniała się.
-Tęskniłem za Tobą- Powiedział Jack patrząc na mnie oczami pełnymi pożądania, cienia złości i żalu. Następnie potarł kciukami po moich policzkach i przybliżył się. Pchnęłam moją głowę z powrotem do desek podłogowych. Próbowałam odmówić mu pocałunku , który miałam otrzymać.
Zamiast tego złapał moją brodę między kciuk , a palec wskazujący, pochylając się ostrożnie.
-Nie- wymamrotałam, ale było już za późno. Jego wargi były dociskane do moich. Wodospad po raz kolejny wypłynął mi z oczu. Próbowałam uderzyć go w brzuch moimi związanymi rękoma ale poczułam, że ciągnie je w dół swoją drugą ręką. Zostałam przygnieciona, nie mogłam kopać, ponieważ siedział na mnie i ograniczał moje ruchy. Nie miałam możliwości ucieczki. Wciąż mnie całował mimo że nie oddawałam pocałunków.
Zacisnęłam usta razem podczas gdy próbował wsunąć do mojej buzi język.
Jack musiał zauważyć , że to do niczego nie doprowadzi. Odsunął się ode mnie, a jego usta wciąż były lekko pomarszczone. Oczy , które były pełne pożądania wypełniła złość.Sprawiło to, że po raz kolejny byłam kompletnie sparalizowana. Wstał i pociągnął mnie za nadgarstki rzucając na podłogę, następnie zaczął chodzić wokół mnie. Czułam się jak na przesłuchaniu, a Jack był policjantem skazującym mnie na gnicie w celi.
-Chodź-popchnął mnie dalej i dalej do póki nie znaleźliśmy się przy schodach i drzwiach do piwnicy, która nigdy nie była używana.
-Jack, nie chcesz tego zrobić..- Udało mi się odezwać gdy nagle poczułam , że wyszarpuje mi coś z tylnej kieszeni.
Tymczasowy telefon, który dał mi Justin.Pieprz. Zupełnie zapomniałam, że go mam. Nie widziałam go, ponieważ diabeł na mnie siedział. Wyciągnął z kieszeni klucze zastępując je moim telefonem, a następnie odblokował zamek od drzwi do piwnicy.
-Proszę!- Prosiłam i błagałam ale nie odpowiadał, jakby był głuchy. Nagle zostałam wrzucona do podziemnej sali oświetlanej lampą stojącą w rogu w rogu obok łóżka i żarówką umocowaną na linie, wiszącą na suficie. Jack zamknął za sobą drzwi z westchnieniem. Tylko on i ja staliśmy w ciemnym pokoju z którego nikt nie mógł usłyszeć moich krzyków. Poszedł do rogu wyciągając drewniane krzesełko, a następnie usadził mnie na nim. Czułam sie jakbym była w klatce dla zwierząt. Rozwiązał moje ręce, przywiązując mnie do krzesła tak,że nie mogłam sie ruszyć.
-Rachel- powiedział nareszcie kończąc ograniczanie moich ruchów i stanął przede mną.- Rachel, Rachel, Rachel- zaczął chodzić wokół mnie.- Co tutaj robisz z powrotem tak szybko?
-Twój.. Twój samochód.. Nie było go.
-Został z holowany. Odpowiedz na moje pytanie.- zrobił krok do przodu łapiąc oparcie krzesła-Co tutaj robisz tak wcześnie ?
- Ja przyszłam ,aby odebrać swoje rzeczy- Jąkałam się z obawą płynącą w moich żyłach.
-Oznacza to ,  że są tutaj i zostały "na dobre" prawda?
-T-Tak.
-Byłem z... Oczywiście nie twoim ojcem bo wiesz..."on nie żyje"- Roześmiał się wesoły.
-Skąd ty kurwa wiesz, że nie żyje ?- plułam wściekła.
-Poczta, bardzo prosto, więc to oznacza, że zatrzymałaś się u- Zastopował.
Wahałam się- Bez nazwy-
-Justin Bieber, może być?- Moje oczy rozszerzyły się, gdyż byłam pewna , że nikt o tym nie wiedział....tylko jego rodzina... Ale nigdy nie byłam naprawdę narażona, może kilka magazynów, czy gazet widziało nas gdy wchodziliśmy do stacji radiowej ale moja głowa była cały czas spuszczona.- Nie wiem o czym mówisz- Podniosłam wysoko głowę.
-Nie kłam kurwa !- zaatakował mnie kładąc ręce na ramionach* krzesła.- Zatrzymałaś się u Justina Biebera czy to jest kurwa prawidłowe?!- siedziałam w ciszy patrząc w jego całkowicie czarne oczy nie wyrażające żadnych emocji.
-Odpowiedz mi !- krzyknął na mnie uderzając mnie w twarz.
-Tak.
-Co to znaczy, że musisz żyć marzeniami. Można mieć wszystkie pieniądze, chwałę. Pobyt z Bieberem daje ci takie możliwości?
To zatrzymało mnie kilka sekund aby zrozumieć co on miał na myśli, ale szybko to rozwiązałam dzięki instynktowi.-Nie,nie,nie to nie jest tak że- przerwał mi.
-Oczywiście, że jest! Zostawiłaś mnie dla jakiegoś pedała! Jakiejś gwiazdki która jest beztalenciem i jest głupia jak pień!
- Nie mów tak! Justin nie jest moim chłopakiem, jest moim przyjacielem! I nie zostawiłam cie dla niego , tylko dla swojego ojca!-spojrzał na mnie bez życia w swoich wielkich oczach.- Opuściłam cię , uciekłam od ciebie. Kiedy wróciłam do ojca, kiedy dowiedziałam się, że nie żyje nie miałam żadnego pomysłu. Myślałam do czasu aż nie zjawił się Justin i wziął mnie pod swoje skrzydła, aby się o mnie troszczyć, coś czego nigdy nie doznałam!
Jack podniósł swoją rękę zwijając palce. Jego ręka zderzyła się z moim policzkiem usłyszałam charakterystyczny dźwięk w nosie. Jack zaczął grzebać po swoich kieszeniach wyciągając mój telefon.
-Co do Justina. Napisał do ciebie.- Moje oczy powiększyły się się gdy głośno przeczytał wiadomość.- Rachel...wszystko w porządku?
Jack zaczął stukać w klawiaturę pisząc coś.
-Jack nie waż-
- Yep, Idę spotkać sie ze znajomymi na chwilę. Przyjedź po mnie jak do ciebie napiszę lub zadzwonię- Przeczytał to co napisał. Inna informacja na temat Jack'a: zna mnie jak książkę. Wie co chcę właśnie powiedzieć.
- On nie jest głupi, wiesz ?- zaczęłam sfrustrowana i zła, moja twarda skóra zaczyna wychodzić*-On będzie wiedział, że coś się dzieje.-
-  My nigdy nie będziemy wiedzieć, prawda?- i rzucił moim telefonem o ścianę. Rozpadł się na kawałki, a ja straciłam ostatnią nadzieję.
- On wie gdzie jestem. Jeżeli nie napiszę ani nie zadzwonię przyjdzie i mnie znajdzie.- Nie poddawałam się jeszcze,  to niemożliwe i straszne , że mogę zostać tu ponownie, ale Jack trzyma mnie jako jeńca.- Będę krzyczeć na szczycie swoich pieprzonych płuc, kurwa przysięgam na boga!-
- Boże, Rachel zrozum to, On cię nie usłyszy kiedy jesteś tutaj, nikt tego nie zrobi-
Wiedząc, że ma racje opadłam- Dlaczego to robisz?- zapytałam szeptem.
-Opuściłaś mnie, opuściłaś mnie kiedy byłaś wszystkim co miałem- Jego oczy stały się czerwone i podpuchnięte, pełne łez, a on zaczął chodzić wokół krzesła.- Kochałem cię Rachel! Kochałem cię tak cholernie mocno !
- Więc dlaczego do cholery raniłeś mnie, i-i biłeś huh? Dlaczego przeprowadziłeś mnie przez piekło ?
Stąjąc za krzesłem pociągnął moją głowę do tyłu.- Nie twój pieprzony interes!- Wtedy przewrócił mnie na podłogę, zostawiając tam.- Porozmawiamy później jak to wszystko będzie działać.- Pochylił się obok mnie na podłodze, niespodziewanie całując. Korzystając z okazji , że mnie zaskoczył włożył język do mojej buzi. Piętnaście sekund później odsunął się ode mnie patrząc mi w oczy.- Tęskniłem za twoimi ustami- Uśmiechnął się swoim pół uśmiechem , kiedy poszedł w stronę metalowych drzwi zamykając je. Drzwi są zamknięte, mój telefon zepsuty. Nikt nie mógł usłyszeć moich krzyków. Znów byłam więziona. Moja wytrzymałość i waleczność złamały się. Wybuchłam płaczem, wiedząc ,że nie ma nadziei. Nie ma nadziei na nic.


7 Godzin Później

Moja głowa była oświetlona, a ja siedziałam w dość niewygodnej i nieprzyjemniej pozycji przez kilka godzin. Moje ciało jest słabe i zmęczone w głodu i spragnienia. Piski i brzdęki zadzwoniły mi w uszach, oczy Jack'a wypełniły moją wizję. Wszedł  ze szklanką wody i jabłkiem, kładąc wszystko na szafce nocnej, na której stała lampka. Następnie podszedł do mnie i uwolnił mnie z krzesła. Wyciągnął w moją stronę rękę, trzymając mnie nią, podniósł i wskazał na jedzenie.
-Jedz- Ale ja już siedziałam na zużytych materacach i jadłam posiniaczone jabłko oraz upiłam łyk wody. Licząc minuty połknęłam ostatnią jadalną część jabłka, i upiłam ostatni łyk wody, gdy Jack wyrwał mi kubek odstawiając go przy drzwiach. Odwrócił się i powoli podszedł do mnie, gdy spojrzałam na niego ze strachem w oczach.
-Połóż się na plecach.-
-Co...?- Zamarłam.
-Boże, połóż się na plecach do cholery!- Stchórzyłam na dźwięk jego głosu, i zrobiłam co powiedział. Mój oddech stał się ciężki i zaczęły pojawiać się łzy. Nie mogłam powstrzymać swojego ciała od drżenia z powodu strachu i niepokoju. Patrząc na niego, spojrzał na mnie , po czym ściągnął swoją czarną bluzkę przez głowę.
-Nie, nie, nie, nie, nie!-Powiedziałam , gdy wstałam i rzuciłam się do drzwi, ale zostałam złapana przez niego i rzucona z powrotem na zużyty materac składający się z brązowych i czarnych plam. Napinałam się aby wstać, ale zepchnął mnie w dół i stanął nade mną okrakiem. Próbowałam bić go i kopać aby uciec, zapominając, o tym czy zamknął drzwi , czy też nie. Będąc w ruchy robiłam to co najlepsze ,aby się bronić,Chwycił moje ręce i przycisnął je sięgając pod łóżko i wyciągnął dwie pary prawdziwych kajdanek policyjnych.
-Nie ruszaj się!
-A co jeśli to zrobię co?!- Zaproponowałam poruszając się w jego uścisku.
Pochylił się do mnie więc byliśmy nos w nos.-Uderzę cię tak cholernie mocno, że będziesz nieprzytomna przez kilka dni. Następnie gdy się obudzisz będę cię powoli- Syczał przez zęby, a ja mówiłam jak mówi z terrorem.- zabijał upewniając się, że cierpisz na każdym kroku, załapałaś?-Jego oczy przedstawiały czyste zło, ale ja jeszcze szukałam w nich innych emocji. Skinęłam głową w szoku na to co powiedział. Wiedziałam, że Jack był niebezpieczny, że potrafi zrobić niemożliwe rzeczy ale nigdy nie przypuszczałabym ,że nawet za miliard lat, mógłby mnie zabić. Zawsze w to wątpiłam, gdy dbał o mnie i w ogóle chociaż był bez serca, nigdy nie myślałam ,ze jest pusty w środku. Leżałam tam zmrożona, wiedząc, co powiedział, że jest w stanie to zrobić i nigdy nie myśli dwa razy.
-Ręce do góry!-
-Jack- Powiedziałam kręcąc głową i próbując przemówić mu do rozsądku.
-Ręce do góry!- Wrzasnął, a z jego ust zaczęła wylatywać ślina, gdy zaczął być czerwieńszy od pomidora z jego żyłami pęczniejącymi na szyi i ramionach.
Skuliłam się pod nim i zrobiłam jak mówił, a łzy zaczęły uciekać znowu, i znowu. Wzięłam głęboki wdech przez nos, zatrzymując jego działanie wywołane przez płacz.Cyknięcie i pstryknięcie , które usłyszałam spowodowały, że poczułam wciskający się w moją skórę metal na obu nadgarstkach. Pokręciłam moją głową żałując, ze kiedykolwiek tu przyjechałam, kiedy zaczął mi cokolwiek robić. Zszedł ze mnie i po prostu wyszedł jak gdyby nigdy nic nie zrobił.  Zostawił drzwi otwarte, aby mnie przedrzeźniać .Patrzyłam na drzwi, które były po prostu zostawił przez zamieszanie, gdy wszedł do środka.
-Nie wydawaj żadnych dźwięków!- Poinstruował mnie, gdy po raz kolejny opuścił pokój zostawiając mnie gdy ja tylko głośno przełknęłam ślinę. Moje ciało było w całości pełne strachu ruszając się w miejscu. Mój oddech przyśpieszył gdy usłyszałam jak Jack rozmawia z nieznajomym stojącym za drzwiami. Gdy drzwi są otwarte, dźwięk może się wydostać do wnętrza domu, jak i na zewnątrz. Otworzyłam buzię, gotowa, aby krzyczeć na pomoc, gdy przypomniałam sobie, przerażającą mowę, która została wyrecytowana, gdy powiedział mi aby nie wydawać dźwięków. Postanowiłam posłuchać Jack'a dla swojego bezpieczeństwa Mimo ,ze głosy były stłumione mogłam usłyszeć na jaki temat rozmawiali, ale głos po drugiej stronie był nie do usłyszenia.
-Myślałem ,że...- Usłyszałam lekkie stłumienie na końcu. Niestety, miałam nadzieję ,ze będę w stanie usłyszeć pełną rozmowę.-Zaginęła-Jack powiedział do innej osoby.-Jeżeli się pojawi...--Zadzwonię do ciebie- Wyobraziłam sobie fałszywy uśmiech na twarzy Jack'a, oczywiście odniósł się do mnie mówiąc "zaginęła". Usłyszałam jak drzwi się zamykają, a następnie kroki Jack'a prowadzące w dół po schodach po raz kolejny.
-Teraz, gdzie skończyliśmy?-Oczywiście zamknął za sobą drzwi i wspiął po moim ciele.
-Jack, posłuchaj mnie, nie chcesz tego zrobić- Miałam przeczucie ,ze to nie pomoże, ale robiłam wszystko co mogłam , a przynajmniej starałam się. Pochylił sie podczas gdy był okrakiem nade mną i zaczął całować moją szyję.
-A dlaczego?- Zapytał złośliwie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, złapałam ją w ostatniej chwili.
-Będziesz tego żałować- Powiedziałam podczas gdy mój były chłopak powtórzył to co ostatnio zaczynając ssać moją szyję.
-A dlaczego?-
-Ja nie chcę!- Nie chciałam tego powiedzieć, to po prostu mi się wymknęło, zatrzymał to co robił i spojrzał na mnie, a ja wpatrywałam się w jego czarne oczy. Wstrzymał oddech na kilka sekund, a może nawet minut. Podczas gdy cisza ogarnęła świat. Złapał mnie za brodę kciukiem i palcem wskazującym, mocno ściskając jakby chciał ją połamać.
-Słuchaj. Należysz teraz do mnie. I zrobię z tobą wszystko, co kurwa będę chciał zrobić. I zrobisz to co będę kazał ci zrobić. Będą zasady, które objaśnię ci później, i jeżeli nie będziesz ich przestrzegać, będą tego konsekwencje, których nie możesz sobie nawet wyobrazić.To będzie najlepsze jeżeli masz tu zostać: szczęśliwa.
-Jack! Nie będę kurwa "szczęśliwa"! Nie rozumiesz tego !- Z tą odpowiedzią otrzymałam cios w brzuch, sprawiający ,że moje nogi się podniosły, a moja głowa opadła w agonii, ale zostały opuszczone w jednej chwili.
-Zasada numer jeden: Nigdy mi nie odpowiadaj- Nic więcej już nie mówiłam, ale robiłam wszystko co najlepsze aby się wyrwać.-Zasada numer dwa- Powiedział do mnie szeptem przekręcajac moją szyję w lewo i wrócił do jej ssania- Pieprz mnie kiedy ci powiem-
Ja tylko jęknęłam i zaczęłam płakać.
___________________________________________________________________________________
 O wow... No i jest masakra... Wybaczcie ,ze sie nie wyrobiłam w tamtym tygodniu.. ale rozdział miał ponad 3000 słów podczas gdy wszystkie inne mają po 1000 pare xd no ale podołałam (?) Więc.. mega wielce super strasznie wam dziękuję za poprzednie komentarze i tyle miłych słów.. głownie że wam się podoba jak tłumaczę.  Dziś się spięłam i przetłumaczyłam do końca (huraaaaaaaaa) Tak więc.. do następnego (?) Dobra jak są błędy to później poprawię <3 koochaaam="" nbsp="" p="" reath_of_jb="" wasss="">